Zostało nam jeszcze jedno miejsce: Tatry. Znowu, aby uniknąć korków wyjechaliśmy z samego rano. Południe Polski, okolice Limanowej, to naprawdę bardzo piękne miejsca. Tatry oczywiście także zapierają dech w piersiach – chociaż sam pobyt w Zakopanym pozostawił we mnie mieszane uczucia.
Kiedyś przez wiele tygodni byłam w sanatorium w Kościelisku – byłam wtedy w piątej klasie SP. Chciałam pokazać Agatce to co wtedy sama zobaczyłam. Pierwszego dnia poszliśmy na Krupówki – i nigdy więcej. Toż Jarmark Dominikański w Gdańsku wydaje się być mniej ludny.
Na drugi dzień z samego rano stanęliśmy w ogonku do kolejki na Kasprowy Wierch. Oczywiście byli stójkowi, wprowadzający za jedną osobę jakieś 30 innych (taki stójkowy bierze za to 15 zł – ciekawe czy płaci podatek). Dzięki temu zamiast pół godziny staliśmy półtorej. Ale w końcu weszliśmy do wagonika. Pogoda zapowiadała się wspaniale – ale dobrze, że wzięliśmy ze sobą kurtki, bo na górze było zimno. Postanowiliśmy, że o ile na górę pojedziemy, to na dół zejdziemy szlakami. Podpytaliśmy doświadczonych turystów, co i jak i ruszyliśmy. Najpierw czerwonym szlakiem na mały szczyt zwany Beskid, potem na Przełęcz Liliowe, stamtąd zielonym szlakiem do Murowańca.
W Murowańcu poznaliśmy fajne małżeństwo chodzące od dawna po górach i od nich powyciągaliśmy trochę ciekawych informacji – takich które zachęciły nas do powrotu w Tatry, bo tyle jest jeszcze do zobaczenia (a my w planach mieliśmy tylko te sztandarowe). Z Murowańca wróciliśmy niebieskim szlakiem granią nad doliną Jaworzynki do Kuźnic,
a stamtąd busikiem do Zakopanego. W Kuźnicach widać walkę między kierowcami busików, a kierowcami taksówek o klientów. W naszym przypadku taksówkarz wyzywał kierowcę busika, bo kiedy nie mógł się zdecydować, czy jedzie tam gdzie potrzebowaliśmy, my w końcu wsiedliśmy do busika. A wszystko poszło o 9 zł, bo tyle ten przejazd kosztował.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz