piątek, 28 stycznia 2011

Już po pierwszych egzaminach

Właśnie wróciliśmy z Gorzowa, gdzie Aga zdawała egzaminy. Były 4 - historia, geografia, informatyka i fizyka. Ocenki 6, 5, 4, 3 (ułożone nie w tej kolejności co przedmioty ;). Nauczyciele byli mili i starali się szukać tego co Aga umie, wierząc, że umie. Starali się, aby było to jak najmniej stresujące - ale oczywiście nie zawsze udawało się, ponieważ sama sytuacja jest dosyć stresująca.

Jak zwykle okazało się, że najlepiej poszły egzaminy z przedmiotów, które Agatka najbardziej lubi, i w przygotowanie do których włożyła najmniej wysiłku. Np. egzamin z takiej informatyki dotyczył tego co ona na codzień stosuje, paru pożytecznych funkcji musiała się douczyć i już. Więc nikogo nie powinno dziwić, że poszło jej z tego przedmiotu świetnie. Natomiast fizyki Agatka nie lubi i już.... i nie pomaga fakt "posiadania taty fizyka". Więc wiele zapomniała, pogubiła, nawet to co umiała robić naprawdę świetnie w domu, tam jej nie poszło. Po prostu gdy raz się zacięła, to już na amen i nie pomogły próby wyciągania z niej wiedzy, patrzyła na egzaminującą ją panią i powtarzała cicho "nienawidzę fizyki". Zastanawiam się co tym faktem zrobić. I nie chodzi tutaj o ocenę (jest uczciwa, a ja jestem zadowolona) ani nawet o fizykę, bo jest to tylko ocena z egzaminu, a nie z wiedzy, a tym bardziej nie z pracy jaką wykonała. Zastanawiam się, czy można Agacie pomóc, aby była odważniejsza, aby nie zniechęcała się po pierwszym niepowodzeniu. Aby nie ustalała zawczasu, że czegoś i tak nie jest w stanie się nauczyć, czy zrozumieć. Aby była aktywna intelektualnie. Hm? 

A swoją drogą ciekawym jesteśmy narodem (bo jakoś jestem przekonana, że nie dotyczy to tylko nauczycieli). Po każdym egzaminie (za wyjątkiem informatyki) nauczyciele pokazywali mi "Aga jeszcze nie umie tego i tamtego i jeszcze tego.... i ani słowa o tym, że umie to i tamto i jeszcze to. Jakoś tak jesteśmy przyzwyczajeni, że wskazujemy na braki a rzadko widzimy potrzebę wskazywania na zalety. Oczywiście na braki warto wskazać, ale nie wolno pomijać zalet, aby nie podeptać takiego młodego człowieka.

Poza egzaminami dostaliśmy też trochę lekcji życiowych. Nasze mieszkanie w Gorzowie jest już sprzedane, więc postanowiłam, że będziemy mieszkać w akademiku, aby nie siedzieć na głowie żadnemu z moich gorzowskich przyjaciół. Wynajęłam pokój w akademiku i cóż przypomniałam sobie jak to drzewiej bywało. Dla mnie było to przypomnienie, nad którym mogłam przejść do porządku dziennego, dla Agi był to szok. I nie chodzi o to, że studenci imprezowali, bo nie imprezowali. Generalnie uczyli się do kolokwiów. Ale przy tym robili bardzo dużo hałasu i to w godzinach nocnych. Przypalona w nocy jajecznica,, której zapach mieszał się z zapachem dymu z papierosów. "Czarna masz cebulę" - taki okrzyk gdzieś około północy, przez cały korytarz. Głośna muzyka włączona również około północy i to przy otwartych drzwiach. Dla mnie to drobiazg - poduszka na głowę i można spać. Dla Agatki, jak już pisałam wyżej, to szok. Tak więc na drugi dzień przeprowadziłam się do naszych przyjaciół, którzy mają dom i użyczyli nam swoje "poddasze". Uf było cicho i miło. Przeżycie w akademiku skłoniło Agatkę do podjęcia decyzji - jeśli pójdę na studia to tylko w Warszawie i będę mieszkać z Wami.

sobota, 22 stycznia 2011

Coś nam nie wyszło

Komendantka drużyny skautowej Royals Rengers zaprosiła nas na spotkanie drużyny w Puszczy Kampinowskiej. Wczoraj cały wieczór piekłam babeczki, które nawet wyszły - oj tak babeczki wyszły., ale dzisiaj coś nam nie wyszło. 

Dotarliśmy na miejsce nawet na czas, chociaż trochę pobłądziliśmy szukając miejsca zbiórki. Trochę tam pobyliśmy i już, już miała się zacząć zabawa, gdy okazało się, że Agaty buty kompletnie przemokły... Dlatego też niestety zrobiliśmy w tył zwrot i wróciliśmy do domu, a stamtąd do sklepu z butami kupić nowe, jakieś takie nieprzemakalne. No i jak to wyglądało w oczach osób sceptycznych? No powiedźcie jak? Dziecko trzymane w domu i nie umie zachować się wśród ludzi, od których ucieka i płacze. Tak to wyglądało. 

Trudno. Nie chcę, aby zachorowała, zwłaszcza że w poniedziałek wyjeżdżamy na egzaminy.

piątek, 14 stycznia 2011

Muzeum Narodowe

Zrobiliśmy sobie w czwartek przerwę w przygotowaniach do egzaminów. Właściwie to była taka przerwa "nieprzerwa" - bo poszłyśmy sobie do Muzeum Narodowego w Warszawie. Jakieś dzieci wychodziły z muzeum, jakaś klasa licealistów słuchała przewodnika, a my kontemplowałyśmy zbiory. Agatce najbardziej podobało się skrzydło "starożytne" - przyglądała się wnikliwie każdemu eksponatowi i próbowała sobie wyobrazić człowieka, który rzeźbi posąg, czy lepi glinianą wazę, była pod wrażeniem, że te przedmioty tyle wieków przeżyły. Właściwie nie chciała stamtąd wychodzić. Za niecałe dwa tygodnie ma egzamin z historii (w tym ze starożytności), więc pobyt w takim miejscu, zobaczenie "na żywo" kolumn, posągów, sarkofagów, na pewno się przyda - właśnie dlatego napisałam przerwa "nieprzerwa".

Dalsze piętra nie uzyskały tak dużej jej akceptacji - może kiedyś do nich dorośnie. A ja, w tak zwanym międzyczasie, dowiedziałam się, że wynajęcie przewodnika kosztuje tylko 80zł. Gdyby się tak skrzyknęło kilka rodzin, to nie byłyby to takie duże koszty na głowę.

niedziela, 9 stycznia 2011

Scrap

W sobotę poszłyśmy z Agatką na spotkanie scrperek - wynikiem tego spotkania były dwie kartki - jedna moja, jedna Agatki. Oczywiście to się w ogóle nie umywa do kartek jakie robiły inne dziewczyny, ale i tak fajnie wyszło. Czy to co robiłyśmy to edukacja? Według mnie tak. To jest edukacja i to nie tylko scrapbookingu, ale przede wszystkim uczenie tego jak się uczyć od innych.
A oto kartka Agatki:
I druga zrobiona w domu:

piątek, 7 stycznia 2011

WF

Przy samym Multikinie na Ursynowie jest kryte (namiotem ;) lodowisko. Aga kilka razy w swoim życiu była na lodowisku. W sylwestra wybrała się na to ursynowskie. Troszkę była zdegustowana - bo w porównaniu.... hm, może lepiej by nie porównywać, ale cóż prawda jest taka, że w Gorzowie lodowisko jest profesjonalne, dosyć często wygładzane, z bandą, po którym można jeździć aż do temperatury +15st.C, a łyżwy w wypożyczalni są w dobrym stanie, a to tutaj... takie to trochę amatorskie. Ale mimo tego Agatka postanowiła, że będzie jeździć na łyżwach i już, a innego lodowiska nie będziemy szukać, bo to jest blisko. W związku z tym, że w wypożyczalni do łyżew można mieć zastrzeżenia Aga kupiła sobie łyżwy, za własne pieniądze. Poza tym za własne pieniądze postanowiła chodzić na to lodowisko. I w ten sposób mamy załatwione dwie sprawy: zajęcia sportowe i lekcje ekonomii osobistej.

Podróż "Wędrowca do świtu"

 Czas przed-sesyjny nie przeszkadza nam korzystać z uroków cywilizacji. Korzystamy z niej, a jakże. Tym razem z multikina na Ursynowie. Byliśmy na filmie z naszej ulubionej serii "Narnii". Jeżeli chodzi o mnie, to pierwszy raz byłam na filmie 3D. Ciekawy efekt. Natomiast jeżeli chodzi o film, to ... no cóż, chyba już się opatrzyłam tym filmom, bo potrafię tylko powiedzieć - "hm? może być". Właściwie gdyby nie postać Eustahego, to film byłby jakiś taki papierowy. Sama nie wiem, może moje odczucia wynikają z tego, że kilka razy czytałam książkę? A Agatka bardzo lubi tę serię. Więc z niecierpliwością czekamy na kolejną część.

niedziela, 2 stycznia 2011

Plany na 2011 r

Początek roku, to dobry moment na różne postanowienia. Oto moje postanowienia na nowy rok:
  1. Schudnąć (hahaha... któryż to raz ;)? A waga drga tylko nie w te stronę co trzeba ;)
  2. Pozwiedzać Warszawę - skoro już tu jesteśmy, warto ten fakt wykorzystać, bo przecież nie wiadomo jak długo tu będziemy, może długo (tak jak mi się wydaje), a może Pan Bóg znowu nas przerzuci gdzieś indziej. Zatem zamierzam wykorzystać czas jaki tu mam i wybrać się z Agą do:
    •  Muzeum Narodowego ( o tym już pisałam)
    • Zamku Królewskiego (jakże by inaczej)
    • Muzeum Powstania Warszawskiego (oczywista oczywistość - moje starsze dziecię tam było i zachwala)
    • Centrum Nauki Mikołaja Kopernika (zamierzam kupić roczny karnet, bo pewnie będziemy tam częstymi gośćmi - myślę  odwiedzać to miejsce przynajmniej raz w miesiącu)
    • Sejm i to najlepiej w czasie jakiś burzliwych obrad (w kancelarii premiera już byłyśmy, to teraz czas na sejm - jeszcze nie wiem co należy zrobić, aby pozwolono nam tam wejść, ale się dowiem)
    • Ogród botaniczny w Powsinie - moje marzenie od dawna
    • ZOO na Pradze
    • Pałac Kultury - razem z wdrapaniem się na górę (no dobra, pojedziemy windą) i zobaczeniem panoramy miasta, aby zobaczyć co można jeszcze zobaczyć ;)
    • Powązki wojskowe - byliśmy na starych, ale taka ze mnie ignorantka, że dopiero na miejscu zorientowałam się, że to są różne cmentarze.
    • Roma - teatr muzyczny (koniecznie)
    • Teatr narodowy - może znowu będzie jakiś ciekawy balet?
    • Łazienki - już tam byłyśmy, ale warto by było trochę dłużej pochodzić 
    • Pałac w Wilanowie 
    • Cytadela 
    • Muzeum Marii Skłodowskiej - Curie
Gdzie jeszcze warto pójść? Chodzi mi na razie o takie "żelazne" miejsca.

Linum dorzuciła mi:
  •   Centrum Sztuki Współczesnej w Zamku Ujazdowskim - dzięki
Propozycje Krokodyla:
  • Muzeum Chopina przy Tamce. 
  • Centrum Sztuki Współczesnej, skoro mowa o Łazienkach, bo obok. 
  • Koło Ogrodu Saskiego - Muzeum Etnograficzne. 
  • W teatrze Lalka w PKiN- "Cuda w budzie", "Janosik". 
  • Spacer w Parku Skaryszewskim i ciastko w kawiarni Misiance w tymże. 
Nie rozumiem jeszcze ostatniego punktu, ale pewnie  gdy tam się zjawię to zrozumiem ;)
I dalej propozycje Krokodyla:
  • Księgarnio - kawiarnie:
    1. Tarbuk (Browarna 6)
    2. Czuły Barbażyńca (Dobra 31)
    3. Wrzenie Świata ("kawiarnia reportażu") - Gałczyńskiego 7 i Nowy Świat 48 (tutaj pójdę z Anią)

    sobota, 1 stycznia 2011



    Wszystkiego najlepszego w nowym roku. Witaliśmy go w domu - głównie z powodu mojego przeziębienia, ale nie tylko dlatego - czasami człowiek chce mieć po prostu spokój.