Mikołaj mieszka na Biegunie Północnym ...
Jezus jest wszędzie.
Mikołaj jeździ sani...ami
Jezus Chodzi po wodzie
Mikołaj jest, ale raz w roku ...
Jezus jest zawsze obecny .
Mikołaj przynosi prezenty ..
JEZUS dostarcza wszystkie potrzeby
Mikołaj wpada przez komin nieproszony...
Jezus stoi u Twoich drzwi i puka, a następnie wnika do serca, gdy go zaprosisz .
Trzeba czekać w kolejce, aby zobaczyć Mikołaja ...
Jezus jest zawsze blisko Ciebie
Mikołaj pozwala siedzieć na kolanach ...
Ty możesz zanurzyć się w ramiona Jezusa
Święty Mikołaj nie zna twojego imienia, co może tylko powiedzieć to: "Cześć mały chłopiec czy dziewczynka, jak masz na imię?" ...
JEZUS wiedział o naszym imieniu przed nami. Nie tylko zna nasze imię i nazwisko, zna nasz adres, On zna naszą historie i przyszłość a nawet zna ilość włosów na naszej głowie.
Święty Mikołaj ma brzuch jak miska z galaretka ...
Jezus ma serce pełne miłości.
Jedynie co Mikołaj może zaoferować to Ho Ho Ho ...
Jezus oferuje zdrowie, pomoc i nadzieję miłość i życie wieczne .
Mikołaj mówi "lepiej nie płacz" ...
Jezus mówi: "oddaj wszystkie swoje troski na mnie bo mnie zależy na tobie".
Mali pomocnicy Świętego Mikołaja zrobią zabawki ...
Jezus czyni nowe życie, naprawia zranione serca, naprawia rozbite rodziny
Mikołaj może spowodować uśmiech ale ...
Jezus da Ci radość na całe życie
Podczas gdy Mikołaj kładzie prezenty pod drzewa ...
Jezus stał się naszym darem i umarł na drzewie czy przyjąłeś ten prezent od niego ?
Z Kim kojarzą Ci się święta Bożego Narodzenia ?
Nie bądź dzieckiem ,nie wierz w Bajki lecz zapoznaj się z Jezusem..
Zatrzymaj się i pomyśl kim dla Ciebie Jest Jezus
Etykiety
piątek, 24 grudnia 2010
Z życzeniami światecznymi
czwartek, 23 grudnia 2010
Koniec roku 2010
niedziela, 5 grudnia 2010
Bardzo ciekawa strona
czwartek, 2 grudnia 2010
Nauka z pasją
środa, 1 grudnia 2010
Odszkolnienie
Osoby uczące w domu mówiły mi, że odszkolnienie trwa jakieś pół roku. Mi zabrało to dwa lata. I nie chodziło od odszkolnienie Agi, ale mnie samej, moich myśli, wewnętrznych przekonań itd. Gdzieś podświadomie rozpoczęłam rywalizację z systemem szkolnym - nie uświadamiałam sobie tego, ale teraz widzę to wyraźnie. Jakbym bała się przegrać - a zwycięstwo miało oznaczać, że nauczyciele na egzaminie będą zachwyceni poziomem wiedzy Agi. Brr... Oczywiście, Agatka uczy się w domu nie z tego powodu, abym mogła coś szkole pokazać, ale ta chęć udowodnienia jednak istniała, a może nie tyle chęć udowodnienia, co strach przed porażką. I właśnie to wywierało na mnie straszną presje, którą odczuwała także Aga. Nie wiem, czy fakt bycia nauczycielem (i to z rodziny w której jest bardzo dużo nauczycieli) spowodował tak mocno mnie trzymał. Czy może przykład starszej córki, która dzięki swojej naprawdę dużej wiedzy i świetnym ocenom miała wybór i do każdej szkoły w Polsce zostałaby przyjęta? Ale czy to stanowi o szczęściu? O spełnieniu w życiu? Moja głowa mówi "oczywiście, że nie", ale jak to powiedział pewien hinduski filozof "serce ma powody, których rozum nie zna".
poniedziałek, 29 listopada 2010
Jak uczyć w domu - artykuł
niedziela, 28 listopada 2010
Wizyta w Kancelarii Premiera
Przyszły premier? |
Czyżby Aga miała konkurencję do tego fotela w osobie swojego taty? ;) |
Śnieg w Warszawie
Do Pani Izy z Ursynowa
Bardzo proszę o kontakt ze mną: e-mail: wyspaskarbow1@o2.pl - to się umówimy i pogadamy o ED.
czwartek, 18 listopada 2010
Czym są bajki i czego uczą?
środa, 17 listopada 2010
Zdjęcia z Powązek
W poprzedniej notce mama pokazała Wam zdjęcia nocą pałacu prezydenckiego i bramy na Cmentarzu w Powązkach, a ja uzupełniam jej post, pokazując Wam moje art fotki.
Maraton w biegach |
Cmentarz |
Jako dawna morska harcerka, szczególnie na to zwróciłam uwagę |
wtorek, 16 listopada 2010
Starówka nocą
Przed Pałacem Prezydenckim |
Zamek Królewski |
Brama na cmentarz Powązkowski |
6 godzin nauki, czyli krok do przodu
Od niedawna pracujemy w nowym systemie. Polega on na uczeniu się 6 godzin dziennie. Bardzo mnie to motywuje do nauki, nie chce mi się obijać, gdyż każda przerwa (nawet najkrótsza) nie jest wliczana do tego czasu. Przez 6 godzin czysto się uczę. Na razie idzie dobrze, bardzo się staram.
Niedługo chcemy również spróbować moich sił w nauce bez fiszek, gdyż uzupełnianie (i przygotowywanie) ich zajmuje bardzo dużo cennego czasu.
Staramy sobie zorganizować również wf, ale szczerze powiedziawszy nie bardzo nam wychodzi, gdyż jestem chora, nie mogę więc iść na basen i biegać w dresie po uliczkach Kabat.
Staramy się również poznawać miejsce naszego zamieszkania - byłyśmy już na Powązkach oraz widziałyśmy maraton w biegach na rolkach i rowerach. Powiem Wam że zgadzam się z tym że Warszawa jest piękna i tępię informacje o tym jaka to ona straszna i zasmolona.
Las Kabacki |
Osiedle koło nas |
Trochę o nas
Przewaliłam całego mojego starego bloga tutaj, aby mieć wszystko razem. Każdego, kto ma ochotę czytać starsze posty, zapraszam do czytania.
niedziela, 15 sierpnia 2010
"Stabilizacja" - czyli wszystko jak zawsze
Po pierwsze Ania wyjeżdża do szkoły do Gdyni. Stwierdziła, że nie wiąże swojej przyszłości ze sztuką i pożegnała się z Liceum Plastycznym. Ja natomiast stwierdziłam, że skoro tak, to powinna zacząć liceum od klasy pierwszej, gdyż oni w plastyku, byli bardzo daleko z materiałem (pod koniec roku byli gdzieś tam, gdzie licea były w listopadzie), mając dużo mniej godzin przedmiotów ogólnych. Ania pewnie by nadgoniła to wszystko, ale doszliśmy do wniosku, że po co ma zarywać noce i być sfrustrowana. I tak, gdyby została w plastyku, maturę zdawałaby 4 lata po skończeniu gimnazjum, więc to w zasadzie nie robi różnicy. Tak więc brała udział w rekrutacji tak jak wszyscy gimnazjaliści i dostała się do swojej wymarzonej szkoły - III LO w Gdyni. Tak więc moje starsze dziecko wyfruwa już z gniazda i pewnie do niego będzie wracać już tylko jako gość.
Ale to nie wszystko. W między czasie Marek dostał propozycje pracy nad pewnym projektem w Warszawie. Już tam jest i pracuje. I wszystko wskazuje na to, że będzie to praca "na dłużej". Tak więc w Gorzowie zostaję z Agatką i zwierzakami. Przynajmniej na razie. Bo nie wyobrażam sobie życia rodzinnego w takim rodzieleniu - e-rodzina Simsy4 ;) Wszystko dzieje się tak szybko, że nawet nie zdążyliśmy dobrze się zastanowić jak to ugryźć. W każdym razie doszliśmy do wniosku, że najlepiej będzie jeśli sprzedamy mieszkanie i przeniesiemy się obie do Warszawy. Właściwie to możemy to zrobić w każdej chwili - ot dobrodziejstwo edukacji domowej - rok szkolny nie wyznacza nam rytmu przeprowadzek. A do tego ja w tym roku szkolnym będę na urlopie bezpłatnym, więc mnie także praca nie trzyma w miejscu. Będzie to nasza 13 albo 14 przeprowadzka, więc żadna nowość. Miasta też zmienialiśmy jak rękawiczki. Warszawa będzie 5 miastem (nie licząc 2 miesięcy mieszkania na wsi w Rakowcu). Ale prawdę mówiąc nie spodziewałam się, że wyląduję w Warszawie.
Czyli - Sprzedaję mieszkanie w Gorzowie - jacyś chętni?
czwartek, 8 lipca 2010
Ach.... wakacje
Agatka jak wróci na pewno coś napisze o obozie. Mam nadzieję, że szefostwo obozu tym razem dało temat przewodni taki, że nikt z moich czytelników nie obrazi się na mnie, ani nie oburzy, jak to miało miejsce po biwaku. Jakby nie patrzeć nie mam na to wpływu. Ale te sytuacje pokazują, że zawsze, gdy oddajemy nasze dziecko na wychowanie komuś innemu (nawet na trochę), to nie mamy wpływu na wiele rzeczy. Czasami możemy walczyć o zmiany, ale często o wielu rzeczach po prostu nie wiemy a na inne zwyczajnie nie mamy wpływu.
sobota, 26 czerwca 2010
Koniec roku szkolnego
W międzyczasie przyszło jej świadectwo ukończenia szkoły podstawowej. Średnia 5,2 i 35 ze sprawdzianu po 6 klasie. Ocena jak najbardziej uzasadniona. Agatka w tym roku zrobiła ogromne postępy, zwłaszcza w pisaniu różnego rodzaju tekstów.
W gimnazjum dalej planujemy edukację domową. Jak będzie zobaczymy. Zgodę już mamy, jeszcze tylko musimy ustalić parę rzeczy z dyrekcją, kupić książki, zobaczyć podstawę programową (już mam wydrukowaną), pewnie także spotkać się z nauczycielami. W klasie Agatki będzie jeszcze jeden chłopiec uczony w domu.
niedziela, 20 czerwca 2010
Ciekawe
Zachęcam do lektury.
Biwak - wpis Agi
Po pierwsze - chciałabym Wam podziękować za komentarze pod moim postem. Było ich aż 5, a jak dla mnie to całkiem sporo. Tak czy inaczej, mama zgodziła się, żebym pisała z nią bloga.
Dzisiaj wróciłam z Biwaku Harcerskiego w Osieku, za słynną plażą nad jeziorem Długim. Jedzie się 50 minut, z naszego domu w Gorzowie. Miejsce jest na prawdę piękne. Ośrodek posiada dużo miejsca na baraki, namioty, łodzie i ogniska.
My - obie drużyny z Gorzowa, druhny Karoliny (TO MY!!!) i druhny Igi zajmowaliśmy 3 baraki, które nie były nasze lecz wypożyczone. Mieszkaliśmy tak:
- Pierwszy barak - zastęp dziewcząt
- Drugi barak - zastęp chłopców
- Trzeci barak - Druhna Iga, Druhna Karolina oraz Druh Milan.
- 20 przysiadów harcerskich. Jeśli uważacie że to mało, powiem wam że jeden przysiad harcerski to tak naprawdę 20 zwykłych. Dostaliśmy karę grupową za to że Marlena skopała jednego chłopca. Ona robiła razem 400 zwykłych przysiadów. Innych zwalniali co jakiś czas. Mnie i jedną małą dziewczynkę pierwsze zwolnili ponieważ mam chore nogi (pamiętacie może wypadek z Lotką?) o Milena jest strasznie słaba.
- Poranne biegi. 10 kółeczek oprócz baraków. Mnie to ominęło (nogi, nogi!), ale nie miałam łatwo. Przez 10 minut musiałam trzymać ręce w górze. Inni mieli zakwasy, więc i tak bieg był strasznie wolny ;p
- Wiele gier zespołowych, poszukiwanie skarbów, prawda czy fałsz i podchody w lesie.
- Robienie strojów. Wygrałam i zostałam miss tego obozu. Druhny robiły dużo zdjęć, może mój kostium z bibuły gdzieś się załapał, to zobaczycie co skombinowałam.
- Byłam zastępową. Nic ciekawego. Odprowadzanie młodszych do toalet i meldowanie na apelu (Do zastępu: Baczność! Na wprost do raportu patrz! Do druhny: Czuwaj druhno drużynowa! Zastępowa zastępu dziewcząt, melduje zastęp na apelu. Stan zgodny sprawdzony).
- Małe pisklaki. W naszej drewnianej, otwartej stołówce było takie małe gniazdko gdzie siedziało 5 młodych pisklaków. Cały ostatni dzień, zszedł mi i Basi na obserwowaniu.
- Malowanie kubeczków - każdy z nas dostał metalowy kubek, który mógł pomalować specjalnymi farbkami. Oto mój:
- Świetne nagrody w postaci słodyczy
- PIKNIK!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Jutro jadę jeszcze do Poznania, do Taylorów. Pozdrowić ich od kogoś???
Papa
Aga
środa, 16 czerwca 2010
Basen - wpis Agi
Agata (to o mnie pisze mama ;p)
Zlot chorągwi
Jest taki dowcip dotyczący dzieciaków uczących się w domu: Gdzie trzeba szukać dziecko ED,
które poszło na wagary? Odpowiedź: w szkole pod ławką. Coś takiego miało miejsce u nas w zeszłym tygodniu. Co prawda nie było wagarów, ale Aga ubrała po raz pierwszy swój mundur harcerski i pojechała …. spać do szkoły ;). Tak więc nasze dziecko uczy się w domu a śpi w szkole ;)
A tak serio to owo zajście miało miejsce z powodu 100 lat harcerstwa na ziemiach polskich, które lubuska chorągiew uczciła zlotem drużyn i festiwalem piosenki harcerskiej. Drużyna Agatki też brała w tym udział, chociaż jak się okazało byli najmłodsi.
A po uroczystym apelu większość drużyn harcerskich miała jakieś zadania do wykonania w mieście – jakieś podchody czy coś takiego – a dziewczynki z naszej drużyny sprzedawały ciasteczka na festynie zorganizowanym przez miasto dla mieszkańców tegoż miasta. Ciasteczka miały kształt harcerskiej lilijki. Forma lilijki została zrobiona przez tatę druhny drużynowej, a ciastka upieczone przez harcerki i…. ich mamy ;) (Niech żyją kooperacje rodzinne). Cały dochód ma zostać przeznaczony dla drużyny, na obóz. Fajny pomysł. I widać było, że większość ludzi miała takie samo zdanie, bo chętnie od nich kupowano. Niektórzy nawet wrzucali więcej pieniędzy niż zasugerowane.
Po dwóch dniach Agatka było po prostu wykończona zlotem. Ale generalnie zadowolona.
W każdym razie pojutrze jedzie na biwak.
sobota, 29 maja 2010
Materiały na Chomiku
Dzieci Ireny Sendlerowej
czwartek, 27 maja 2010
Chemia
środa, 26 maja 2010
Zgoda
wtorek, 25 maja 2010
Nauka bez egzaminacyjnej presji
Z matematyki pouczyłyśmy się o potęgach i pierwiastkowaniu. Musze powiedzieć, że Aga lubi matematykę. Ma problem co prawda z matematyzacją rzeczywiśtości - czyli rozwiązywaniem takich zadań które są po prostu praktyczne - ale to wg. mnie jest akurat najtrudniejsze.
Douczamy się też z historii - bo do omówienia zostały nam jeszcze dwie wojny światowe (akurat kończymy), PRL i zmiany po roku 80. Na egzamin Aga nauczyła się z tego podstawowych faktów, ale wiedziałam, że to są fakty mocno powyrywane, więc wracamy i omawiamy ten okres jeszcze raz, szerzej.
Uczymy się stale języka angielskiego - bo to chyba tak trzeba robić z językami obcymi
Oprócz tego Aga sporo czyta łatwiejszych i trudniejszych pozycji. Sporo pisze. W tej dziedzinie w tym roku zrobiła ogromne postępy.
sobota, 15 maja 2010
RFN kontra ED
środa, 12 maja 2010
Poradnia PP
Jeszcze czekamy na spisaną opinię, ale już jesteśmy po rozmowie. Przyznam, że trochę obawiałam się tych badań, bo nasze edukacja w tym roku mocno odbiegała od tego co bym sobie wymarzyła. Do tego panie badające Agatkę chciały sprawdzić czy naprawdę ED tak dobrze na nią wpłynęło, jak twierdziliśmy. Marek troche oponował, bo przecież, aby to sprawdzić trzeba by mieć badanie przed rozpoczęcie ED, a nasze jedyne badanie było robione rok temu, czyli po pierwszym roku Edukacji Domowej. W każdym razie okazało się, że moje przeciętne jeszcze rok temu dziecko, dzisiaj jest już ponad przeciętne ;) - ciekawe. Panie stwierdziły, że w jej rozwoju widać wiele stymulujących działań rodziców. Hm? To co by było, gdybym miała więcej czasu i bardziej szukała zainteresowań dziecka, a nie jedynie (no trochę przesadzam) sprawdzała czy Aga nauczyła się tego, co kazałam jej się nauczyć do egzaminu?
Z drugiej strony myślę, że może to nawet dobrze, że miałam mniej czasu. Agatka zrobiła się bardziej samodzielna w nauce. A to też jest ważna kwestia.
niedziela, 9 maja 2010
Tulipany
piątek, 9 kwietnia 2010
Koniec szkoły podstawowej
wtorek, 6 kwietnia 2010
Misz masz - groch z kapustą - czyli wszystkiego po trochu
Tydzień przed feriami wylądowałam w szpitalu – nic mi się nagle nie stało – ale fakt faktem, że jeszcze jakiś czas temu nie wiedziałam, że to w ogóle będzie możliwe. Po prostu moja anemia, na którą skarżyłam się od jakiegoś czasu wynikała z tego, że mam mięśniaki. Należało je usunąć. U nas w szpitalu (i pewnie w innych) proponowano mi chirurgiczne usunięcie mięśniaków i całej reszty (bo „do czego to pani potrzebne, w tym wieku”), tylko klinika w Lublinie daje alternatywę, która nazywa się embolizacja. Generalnie polega ten zabieg na tym, że zamyka się tętnice mięśniaków jakimiś preparatami dostarczanymi przez wąziutką rurkę (obserwując cały proces pod tomografem) i one zaczynają „obsychać”. Kiedy zgłosiłam się do nich ileś tam miesięcy temu, to nie było wiadomo, kto miałby zapłacić za mój zabieg, bagatele 7 tysięcy z czymś. Ale kiedy 8 marca zadzwoniłam tak z głupia frant do szpitala okazało się, że płaci NFZ. Termin był wolny akurat przed świętami, więc oczywiście nie zastanawiałam się. W szpitalu byłam 4 dni. Embolizacja sama jest bezbolesna, ale potem…. podają na szczęście morfinę. Ale człowiek po tym zabiegu bardzo szybko dochodzi o używalności, poza tym moje mięśniaki już przy wyjściu okazały się ponad 3 razy mniejsze.
Z Lublina zabrał mnie samochodem Marek. Wziął z sobą Agatkę, a że przebywali tam 2,5 dnia więc przy okazji Aga zobaczyła lubelską starówkę i dom Palikota, a także obóz w Majdanku.
W każdym razie w czwartek byliśmy już w domu. A w piątek Marek rozbił auto – nie widział samochodu terenowego zjeżdżającego z ronda i wjechał mu w bok. Dobrze, że nic nikomu się nie stało, ale autko chyba do kasacji. A tu przede nami nie tylko święta, ale jeszcze wyjazd na koniec świata do szkoły Agatki na egzaminy. Zorganizować święta pomogły mi moje przyjaciółki – jedna upiekła dla mnie sernik, druga murzynka – dzięki dziewczyny. Były pyszne.
A do Krzyżówek Marek pojechał pożyczonym samochodem. Jeden z naszym przyjaciół zaproponował nam, że pożyczy. I tak oto wszystko jakoś się ułożyło. Od jutra Aga ma egzaminy (historia i polski), w czwartek egzamin po SP i przyroda, piątek: matematyka i angielski. Po powrocie zrobię jej ferie. Co najmniej tydzień.
wtorek, 23 marca 2010
Jeszcze tylko dwa tygodnie
Ale jak sobie pomyślę co będzie potem.... hmm.. to wpadam w rozmarzenie. Bo przecież potem to będziemy mieć ponad 4 miesiące wolności i mam już wizję co z tą wolnością zrobić ;)
Ale o tym co potem... napiszę .... potem.
wtorek, 9 marca 2010
Koniec z ... przyrodą - czyli marsz w kierunku egzaminów
W tej chwili powtarzamy już do egzaminów, które mam nadzieję, będziemy zdawać zaraz po świętach, czyli na począku kwietnie.
Z przyrody w tym tygodniu powtórzyłyśmy sobie pierwszy dział - Ciało człowieka jako środowisko zycia wielu organizmów. Ku mojemu zaskoczaniu Agatka większość rzeczy pamietała doskonale, dzięki czemu powtórka obyła sie bez bólu. Omawiane tematy były jak najbardziej życiowe: czyli jak zrobić opatrunek, jak nie zarazić się tasiemcem i dlaczego trzeba dezynfekować rany i myć ręce. Jutro zaczynamy - Różne sposoby klasyfikacji organizmów. Potem jeszcze - środowisko życia człowieka, bodźce i ich odbieranie, geografia świata oraz fizyka cząsteczki, i trochę astronomii. Wydaje sie dużo - ale jeśli Agatka tak świetnie to pamięta jak pierwszy dział (omawiany we wrześniu) to jestem zupełnie spokojna.
Z innych przedmiotów też zabraliśmy się za powtórki. O historii już wspomiałam. Poza tym - matematyka, polski, angielski. Dodatkowo: informatyka.
Jeżeli chodzi o matematykę, to muszę stwierdzić, że bardzo jestem zadowolona z programu "matematyka 2001" - nowego, rzecz jasna. I piszę to jako absolutna miłośniczka innego programu "matematyki z +" GWO. Aga uczy się korzystając z "matematyki 2001" dlatego, że po prostu kontynuowałam z nią to, czego uczyła się w szkole, a w naszych szkołach większość korzysta właśnie z tego programu. Dlaczego jestem zadowolona? Otóż autorzy programu i podręcznika wszystko tak pięknie poukładali, że od od tygodnia jesteśmy w miejscu, w którym zaproponowali powtórki, przed sprawdzianem po 6 klasie. I dzięki tym powtórkom Agatka także powtarza sobie do egzaminu klasyfikacyjnego. Oczywiście jako ED trochę wyprzedziliśmy szkołę i już zaczęłyśmy uczyć się tego czego na egzaminie nie będzie. Ale nie szkodzi. Ważne, że autorzy zauważają tak wazną sprawę jak powtórzenie. Tak więc zupełnie bezinteresownie polecam ten program.
wtorek, 2 marca 2010
Harcerstwo
niedziela, 28 lutego 2010
Święto losów
sobota, 27 lutego 2010
Cząsteczkowa budowa materii
- Do wąskiego słoika wsypaliśmy bułkę tartą i fasoli
- Zaznaczyliśmy poziom do jakiego sięgają flamastrem
- Po wymieszaniu poziom obniżył się o 2 cm.
Doświadczenie II
2 kawałki różnych plastelin złączyłam ze sobą. Kiedy chciałam je oderwać, stawiły wyraźny opór, co potwierdza hipotezę, że w ciałach stałych, również istnieje oddziaływanie międzycząsteczkowe.
Doświadczenie III
Nasze doświadczenie polegało na tym aby sprawdzić czy istnieje oddziaływanie międzycząsteczkowe w cieczach.
Na początku rozgrzaliśmy metalowy drut nad świeczką i zrobiliśmy 2 dziurki w starej butelce szamponu.
Kiedy wlaliśmy do niego wody, strumyczki się jednak nie połączyły, choć były bardzo blisko siebie. To potwierdza fakt że oddziaływanie międzycząsteczkowe działa tylko w bardzo małej odległości.
Wtedy spróbowałyśmy drugi raz. Zakleiłyśmy jedną z dziurek i zrobiliśmy jeszcze jedną, dużo bliżej niż poprzednią. Tym razem nasze działania przyniosły pozytywny efekt – oba strumyczki połączyły się w jeden.
Dziękuję za obejrzenie moich doświadczeń. Zostały one wykonane jak najdokładniej. Zdjęcia wykonała Agata Sumisławska.
środa, 24 lutego 2010
Artykuł w Rzeczpospolitej
wtorek, 23 lutego 2010
Edukacja domowa jest legalna
Dlaczego o tym piszę? Otóż niedawno miałam rozmowę z pewną osobą, którą bardzo szanuję, ale która zarzuciła mi „że opowiadam głupoty o ED”, konkretnie chodziło o to, że uczennicy zainteresowanej edukacją domową odpowiedziałam na jej pytania.
Więc napisze jeszcze raz:
Edukacja domowa w Polsce jest legalna. Co prawda nazywa się spełnianiem obowiązku szkolnego poza szkołą – tym niemniej zgodnie z Ustawą o systemie oświaty z dnia 19 marca 2009 roku art. 16 ust. 8 do 14 jest legalna i już. Rodzice i dziecko muszą co prawda spełnić pewne warunki jednak to nie zmienia istoty rzeczy.
Edukacja domowa jest bardzo skuteczna i to pod wieloma względami. Rozpisywałam się już o tym wcześniej, więc teraz króciutko – uczniowie domowi generalnie mają lepsze wyniki testów, są bardziej samodzielni i lepiej radzą sobie w sytuacjach problemowych (to badania amerykańskie) – wcale mnie to nie dziwi. Dziecko w ED może zawsze zadawać pytania, na które prawie zawsze dostanie odpowiedź i jeśli ta odpowiedź nasunie mu kolejne pytanie to może je także zadać.
Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że niektóre szkoły nie są gotowe na przyjęcie takiego dziecka w „swoje progi” – powody mogą być różne np. strach, brak zaufania do metody itd. Ok., ich prawo. Ale z drugiej strony całkiem niezrozumiały dla mnie jest strach przed tym, że dziecko nie zda. Przecież to rodzice i uczeń biorą na siebie tę odpowiedzialność, a nie szkoła. Chcą zaryzykować? Ich sprawa.
Szkoły też nie muszą się obawiać, że może się okazać iż są zbędne, a nauczyciele niepotrzebni. W Polsce absolutnie Wam (Nam) to nie grozi. Bo na dzisiaj mamy może 100 takich dzieci, a nawet jeśli dojdziemy do tych 2-3% jakie mają Amerykanie, to i tak jest to kropla w morzu, nie mająca wpływu na całokształt szkolnictwa – jednak dla poszczególnych rodzin ED jakże ważna.
poniedziałek, 15 lutego 2010
Prace plastyczne
A tutaj już gotowy lampion, co prawda bez zapalonej w środku, ale też wygląda ciekawie.
Błogosławione ferie
sobota, 16 stycznia 2010
Krzyżówki - sesja zimowa
piątek, 15 stycznia 2010
Góra lodowa - czy zaleją nas wody?
Jakiś czas temu pisałyśmy o górze lodowej - a niedawno Marek zrobił z Agatką doświadczenie mające pokazać, czy rozstopienie się gór lodowych, pływających w oceanach, może spowodować podniesienie się w tych oceanów, a w rezultacie zalanie powierzchni lądów.
Trzeba przyznać, że taka góra wygląda imponująco. Co będzie jeśli góra sie rozpuści?
Aby to sprawdzić Aga do szklanki nalała wode, włożyła do niej sporą grudkę lodu. Lód pływał. Oczywiście większa jego część była pod powierzchnią, tak jak na rysunku powyższej góry. Zaznaczyła poziom wody, a potem odstawiła szklankę, aby lód mógł się rozpuścić. I co się pokazało? Po rozpuszczeniu się lodu, poziom wody był tak sam jak na początku. Więc gdzie sie podziała ta "objetość" lodu. Po prostu lód jest mniej gęsty niż woda i to całe wyjaśnienie.
Zatem rozpuszczenie się pływający gór lodowych nie spowoduje katastrofy - nie wypowiadam sie o innych lodach.
Doświadczenie było ciekawe, a jakie proste do zrobienia.