Dlaczego o tym piszę? Otóż niedawno miałam rozmowę z pewną osobą, którą bardzo szanuję, ale która zarzuciła mi „że opowiadam głupoty o ED”, konkretnie chodziło o to, że uczennicy zainteresowanej edukacją domową odpowiedziałam na jej pytania.
Więc napisze jeszcze raz:
Edukacja domowa w Polsce jest legalna. Co prawda nazywa się spełnianiem obowiązku szkolnego poza szkołą – tym niemniej zgodnie z Ustawą o systemie oświaty z dnia 19 marca 2009 roku art. 16 ust. 8 do 14 jest legalna i już. Rodzice i dziecko muszą co prawda spełnić pewne warunki jednak to nie zmienia istoty rzeczy.
Edukacja domowa jest bardzo skuteczna i to pod wieloma względami. Rozpisywałam się już o tym wcześniej, więc teraz króciutko – uczniowie domowi generalnie mają lepsze wyniki testów, są bardziej samodzielni i lepiej radzą sobie w sytuacjach problemowych (to badania amerykańskie) – wcale mnie to nie dziwi. Dziecko w ED może zawsze zadawać pytania, na które prawie zawsze dostanie odpowiedź i jeśli ta odpowiedź nasunie mu kolejne pytanie to może je także zadać.
Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że niektóre szkoły nie są gotowe na przyjęcie takiego dziecka w „swoje progi” – powody mogą być różne np. strach, brak zaufania do metody itd. Ok., ich prawo. Ale z drugiej strony całkiem niezrozumiały dla mnie jest strach przed tym, że dziecko nie zda. Przecież to rodzice i uczeń biorą na siebie tę odpowiedzialność, a nie szkoła. Chcą zaryzykować? Ich sprawa.
Szkoły też nie muszą się obawiać, że może się okazać iż są zbędne, a nauczyciele niepotrzebni. W Polsce absolutnie Wam (Nam) to nie grozi. Bo na dzisiaj mamy może 100 takich dzieci, a nawet jeśli dojdziemy do tych 2-3% jakie mają Amerykanie, to i tak jest to kropla w morzu, nie mająca wpływu na całokształt szkolnictwa – jednak dla poszczególnych rodzin ED jakże ważna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz