Ten rok szkolny bardzo różni się od poprzedniego. Wynika to z dwóch zasadniczych powodów:
1) Mam dla Agatki zdecydowanie mniej czasu. Oj trzeba to zmienić. Ale jak, kiedy nasza sytuacja zmusza mnie do pracy zawodowej? Widzę, że Aga uczy się solidnie, ale moje poczucie odpowiedzialności cierpi, że nie mogę nad tym czuwać. Z drugiej strony może to lepiej... ech, sama nie wiem.
2) Drugi powód to zmiana ustawy, dzięki czemu nie mieliśmy egzaminów na koniec semestru. Święta były świętami, bez stresu, że trzeba powtarzać to czy tamto do egzaminów. Może też zmieniło się nieco moje podejście. Większą wagę przykładam do umiejętności, a nie do "przerobienia" konkretnych stron w podręczniku. Może to wynik naszego pewnego (choć ciągle niewielkiego) doświadczenia w ED. Może też poczucie większego zrozumienia ze strony nauczycieli ze szkoły do której Aga jest zapisana na ten rok. Najpewniej wszystko na raz. Ale czuję większy luz.
W moich myślach raz na jakiś czas pojawia się pytanie: Kiedy skończyć? Czy to już jest ten czas? Prawdę mówiąc chciałabym, abyśmy w domu przeszły jeszcze gimnazjum. Ale czy dam radę? I czy nie zaszkodzę tym Agatce? Gdybym mogła mniej pracować, to nie miałabym wątpliwości, ale na to niestety się nie zanosi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz