Agatka i Marek wrócili właśnie ze szkoły w Krzyżówkach, której Aga jest uczennicą. Obawiałam się tego jej wyjazdu, bo Aga była całkowicie i absolutnie na „nie”. Jeszcze pierwszego dnia, zaraz po przyjeździe zadzwoniła do mnie z pretensjami, „że tam musi być”. Zastanawialiśmy się nawet, czy nie zrobiliśmy kolejnego życiowego głupstwa zapisując ją do szkoły, która jest tak daleko – jakby nie patrzeć prawie 600 km od Gorzowa – i do której ona ma tak negatywny stosunek (nawet jeśli tak naprawdę uczy się w domu). Jeśli jej postawa wobec szkoły miałaby taka pozostać, to byłoby to straszne, a nasz wysiłek daremny.
Ale już na drugi dzień… zaczęły się zajęcia i Aga była nimi zachwycona. Czym mianowicie? Ano tym, że mogła robić to co chce, więc zabrała się za pisanie książki o zwierzętach nocnych, kolejnego dnia napisała kolejną książkę tym razem „Ciekawostki o zwierzętach”, innego dnia bawiła się (tak, tak bawiła się) matematyką. W ten sposób upłynęło Agatce 5 dni. Szkoła, jak już pisałam w jakimś poprzednim wpisie, pracuje metodą Montessori. Rola nauczyciela polega głównie na inspirowaniu – w każdym razie w czasie pracy własnej. Szkoła w Krzyżówkach nie jest wielka, wręcz przeciwnie, ale teraz powiększyła się o ponad 30 dzieci z Edukacji Domowej z całej Polski. Dla nas, rodzin ED, szkoła (czyli ludzie, którzy nią zarządzają, a więc Ola i Marcin Sawiccy, oraz pracujący tam nauczyciele) organizuje zjazdy, abyśmy mogli się ze sobą spotkać i wymienić doświadczeniami, abyśmy mogli nauczyć się trochę innych metod pracy z naszym dzieckiem (dzięki za wykłady, rozmowy i możliwości zobaczenia - to Marek), aby nasze dzieci mogły się spotkać. To był nasz pierwszy taki zjazd (a myśmy byli czwartą, albo piątą grupą – razem było 5 dzieci ED).
Chociaż mnie tam nie było, to dzięki opowieściom Marka i telefonicznej rozmowie z Marcinem Sawickim jestem zainspirowana. Aga także. Swój pokój przerobiła na „pracownię Montessori” i napisała kolejną książkę tym razem na temat różnych religii. Zobaczymy co będzie dalej. Od poniedziałku wracamy w nasze stare koleiny, ale już z próbą pozostawienia Agacie trochę większej samodzielności twórczej. Umówiłam się z nią, że tą naszą naukę „formalną” musimy zmieścić w jak najkrótszym czasie, aby potem miała dużo czasu na to co dla niej samej jest ważne i ciekawe. Może się uda, bo i ja po iluś tam tabletkach z żelazem czuję się trochę lepiej i mam nieco więcej siły.
Etykiety
absolwenci
(6)
Agusia
(5)
angielski
(2)
Ania
(6)
artykuły
(8)
Budowanie w rodzinie relacji opartych na miłości
(3)
cała Polska czyta dzieciom
(1)
chemia
(7)
Co można zrobić z powieścią
(4)
Czas wolny
(29)
doświadczenia
(16)
ED
(122)
Edukacja domowa - pomyśla
(5)
Edukacja domowa nastolatków
(5)
egzaminy
(13)
fizyka
(1)
geografia
(3)
historia
(9)
kreatywność
(4)
Krzyżówki
(5)
Książka
(15)
matematyka
(2)
Montessori
(1)
nauka
(18)
plastyka
(10)
polski
(10)
Poradnia PP
(3)
prace pisemne
(4)
Rozkoszuj się swoimi dziećmi
(4)
Różnorodne wątpliwości związane z ED
(3)
skauting.
(6)
szkoła
(13)
Święta
(13)
teatr
(1)
the Boyer Blog
(17)
ustawa
(2)
video
(8)
Wakcyjna wyprawa
(5)
Warszawa
(17)
WOS
(1)
wychowanie
(9)
wycieczki
(28)
Zdjęcia
(4)
zgoda
(5)
zjazd
(9)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz