sobota, 15 października 2011

Wizyta w szkole

Szkoła do której jest zapisana Agatka zaprosiła mnie na spotkanie z nauczycielami. Władowałam wszystkie podręczniki do torby, wydrukowałam tę część podstawy programowej, którą zamierzam zrealizować w tym roku i poszłam.

Spotkanie było generalnie sympatyczne, nauczyciele wyrozumiali. Niektórzy zadowoleni, że korzystam z tych samych programów, nawet jeśli jestem w zupełnie innym miejscu niż oni, to szybko przeszli nad tym do porządku dziennego, ok, egzamin dla Agi ma być tylko z tej "naszej" części i już. Inni elastyczni mimo, że korzystam z innych programów. Przejrzeli sobie podręczniki, popatrzyli w podstawę programową, poprosili o zeskanowanie spisu treści i gotowe. Aż doszło do pani od matematyki i informatyki. Nie mam pojęcia co stoi za oporem tej pani - ale tak ją odebrałam, jakby poczuła się zagrożona. Wg. niej powinnam korzystać z tych samych podręczników, co ona, i powinnam dokładnie w tych samych klasach uczyć Agę tego co ona (dotyczyło to informatyki, którą oni tutaj mają w klasie 2 i 3, a ja z Agą robię w klasie 1 i 2). W końcu z pomocą pani dyrektor udało się ustalić, że Aga uczy się dalej z tego podręcznika, z którego uczyła się do tej pory, ponieważ zmiana wymagałaby prawdopodobnie korzystania z dwóch podręczników (tego z klasy 1 i tego z klasy 2), a to dlatego, że treści są różnie rozłożone w różnych latach. Uff.... Mam nadzieję, że do końca roku szkolnego pani oswoi się z myślą, że jakieś dziecko uczy się w domu i to nie jest winą tego dziecka, że ma dziwną, pokręconą matkę.

Prawdę mówiąc do tej pory spotykałam się z samą życzliwością, co najwyżej zdziwieniem, ale po raz pierwszy spotkałam się z takim oporem. Może się mylę i źle oceniam reakcje tej nauczycielki, ale powiem szczerze, że odczuwałam coś na kształt ukrytej agresji. No i padło moje wewnętrzne przekonanie, że tak naprawdę nie ma znaczenia, w jakiej szkole jesteśmy zapisani. Przez dwa lata walczyłam ze sobą i takim wewnętrznym strachem przed szkołą. Udało się - ubiegły rok był bardzo fajny. A tu bach - i znowu muszę zwalczyć ten strach w sobie i myślenie, aby uczyć pod... panią, bo może się przyczepić do tego czy tamtego. Ja mam pomóc mojej córci w zdobyciu wykształcenia (czyli wiedzy i umiejętności), a nie przygotowywać dziecko, by błyszczało przed nauczycielem, lub by nauczyciel zobaczył, że jednak nie jest tak źle jak myślał na początku. Brrr.... nie lubię, oj nie lubię. 

I pomyśleć, że wszyscy pozostali byli życzliwi, a co najmniej wyrozumiali, a tu jedna nauczycielka, tak potrafiła zachwiać moim spokojem.

3 komentarze:

  1. Czytałam gdzieś artykuł porównujący szkołę w Wielkiej Brytanii oraz w Polsce. Nie chcę go zbyt długo streszczać, ale wniosek był taki, że nauczyciele w Anglii traktują podręcznik jako uzupełnienie materiału. U nas jest to podstawa. Być może pani od matematyki i informatyki nie umie inaczej... Wytrwałości i uśmiechu

    OdpowiedzUsuń
  2. No cóż miałaś wiele szczęścia, że tylko ta jedna pani była....niemiła.Gdy Bartek zmienił szkołę, w czwartej klasie, na "integracyjną" po pierwszych lekcjach zaatakowano mnie,że jak sobie wyobrażam test w szóstej klasie, bo on musi realizować cały program( mimo, że miał orzeczenie o specjalnym kształceniu,czyli przystosowaniu podstawy programowej do jego potrzeb)i oczywiście usłyszałam, że takie dziecko to do szkoły specjalnej.W szóstej klasie kiedy ,się poddałam,przeszliśmy na nauczanie indywidualne i niespodzianka....jedna z nauczycielek nie wiedziała, że podręcznik i podstawa programowa to dwie różne rzeczy, po czym oświadczyła.że nie ma czasu przygotowywać kart pracy. Na koniec semestru kiedy pan od angielskiego chciał mu postawić piątkę jedna z nauczycielek oświadczyła, że nie może tego zrobić ,bo nie realizują podstawy programowej z szóstej klasy. Wiem, że jedna osoba ,lub kilka, może spędzać nam sen z powiek.Jednak róbmy swoje,a na pewno wszystko ułoży się z korzyścią dla dziecka.Wspierajmy się na wzajem w ramach solidarności "dziwnych,pokręconych matek"!

    OdpowiedzUsuń
  3. Popieram Przedmówczynię, rob swoje Kochana. Matka zawsze wie/ czuje co jest dla dziecka najlepsze :)

    OdpowiedzUsuń