sobota, 16 stycznia 2010

Krzyżówki - sesja zimowa

Już w piewszym tygodniu stycznia Agatka z Markiem wylądowali w szkole, w Krzyżówkach. "Sesja zimowa" zapowiadała się pod znakiem narciarstwa - tyle że nie dla nas. Agatka zaparła się, że nie zamierza na żadnych nartach jeździć. Ok, postanowiliśmy jej nie zmuszać, zapakowaliśmy do samochodu sanki i pojechali. Oto Agusia przed szkołą - ma do niej ponad 500 km.


Po przyjeździe okazało się, że większość rodzin ED wybiera się do Krzyżówek w drugim tygodniu, tak więc razem z Agatką były jeszcze dwie rodziny. W związku z tym Aga miała mieć instruktora tylko i wyłącznie do swojej dyspozycji. Postanowiła spróbować i jak spróbowała, to się zakochała. Co z tego, że narty wypożyczone, co z tego, że ubranko zdecydowanie nieodpowiednie - zasmakowała wielkiej przyjemności w korzystaniu z nart. Do czego też przyczynił się świetny instruktor - Szymon.

piątek, 15 stycznia 2010

Góra lodowa - czy zaleją nas wody?

Jakiś czas temu pisałyśmy o górze lodowej - a niedawno Marek zrobił z Agatką doświadczenie mające pokazać, czy rozstopienie się gór lodowych, pływających w oceanach, może spowodować podniesienie się w tych oceanów, a w rezultacie zalanie powierzchni lądów.

Trzeba przyznać, że taka góra wygląda imponująco. Co będzie jeśli góra sie rozpuści?

Aby to sprawdzić Aga do szklanki nalała wode, włożyła do niej sporą grudkę lodu. Lód pływał. Oczywiście większa jego część była pod powierzchnią, tak jak na rysunku powyższej góry. Zaznaczyła poziom wody, a potem odstawiła szklankę, aby lód mógł się rozpuścić. I co się pokazało? Po rozpuszczeniu się lodu, poziom wody był tak sam jak na początku. Więc gdzie sie podziała ta "objetość" lodu. Po prostu lód jest mniej gęsty niż woda i to całe wyjaśnienie.

Zatem rozpuszczenie się pływający gór lodowych nie spowoduje katastrofy - nie wypowiadam sie o innych lodach.

Doświadczenie było ciekawe, a jakie proste do zrobienia.

sobota, 2 stycznia 2010

Jak już pisałam wcześniej brak czasu bardzo mocno nam (a szczególnie mi) doskwiera. Właściwie nie mam mowy o świadomym "uczeniu przy okazji", jeżeli coś takiego ma miejsce to robi to sama Agatka. Ale mimo braku czasu udaje nam się czasami robić wspólnie coś innego niż tylko rozwiązywanie problemów z podręcznika.
Oto np. zrobiłyśmy doświadczenie sprawdzające jaki obraz powstanie gdy użyjemy soczewki obustronnie wypukłej. Znałam to doświadczenie teoretycznie, ale gdzieś wewnętrznie nie wierzyłam, że naprawdę powstaje po drugiej stronie jakis obraz. Myślałam, że to jest tylko takie abstrakcyjne określenie. Ale nie!!!! Wzięłyśmy świeczkę, lupę i zamknęłyśmy się w ciemnej łazience. Aga przesuwała lupą próbując złapać ostrość i nagle zobaczyłyśmy na ścianie wyraźny powiększony i odwrócony obraz naszej świecy. Nawet kolory się zgadzały. Szok po prostu.
Image Hosted by ImageShack.us
Ponadto Agatka często namawia nas na wspólną grę w Cashflow - bardzo dobra gra edukacyjna - ucząsa praktycznie czym są pasywa, aktywa. Pokazująca jak wygląda przepływ pasywny (czyli z aktywów). W grze rodzą się dzieci, płaci sie podatki i spłaca kredyty. Można zakupić akcje, nieruchomości. Ceny akcji rosną lub spadają. Zdarzają się redukcje akcji i zwolnienia z pracy. Jednym słowem samo życie. Aga jest bardzo dobra w "te klocki". Ogrywa nas bez pardonu. A pomyśleć, że jeszcze tak niedawno nie bardzo chciała zostać nawet bankierem wydającym pieniądze.
Image Hosted by ImageShack.us
Poza tym, czasami chodzi z Markiem na basen.
A samodzielnie chodzi na gimnastykę korekcyjną (coś ostanio marudzi, że tam się nudzi i wolałaby ćwiczyć sama w domu, hm???), buduje domy korzystając z gry "the sims 2", tworzy modę dla wirtualnych lalek i czyta ksiązki.

piątek, 1 stycznia 2010

Podsumowanie

Ten rok szkolny bardzo różni się od poprzedniego. Wynika to z dwóch zasadniczych powodów:

1) Mam dla Agatki zdecydowanie mniej czasu. Oj trzeba to zmienić. Ale jak, kiedy nasza sytuacja zmusza mnie do pracy zawodowej? Widzę, że Aga uczy się solidnie, ale moje poczucie odpowiedzialności cierpi, że nie mogę nad tym czuwać. Z drugiej strony może to lepiej... ech, sama nie wiem.

2) Drugi powód to zmiana ustawy, dzięki czemu nie mieliśmy egzaminów na koniec semestru. Święta były świętami, bez stresu, że trzeba powtarzać to czy tamto do egzaminów. Może też zmieniło się nieco moje podejście. Większą wagę przykładam do umiejętności, a nie do "przerobienia" konkretnych stron w podręczniku. Może to wynik naszego pewnego (choć ciągle niewielkiego) doświadczenia w ED. Może też poczucie większego zrozumienia ze strony nauczycieli ze szkoły do której Aga jest zapisana na ten rok. Najpewniej wszystko na raz. Ale czuję większy luz.

W moich myślach raz na jakiś czas pojawia się pytanie: Kiedy skończyć? Czy to już jest ten czas? Prawdę mówiąc chciałabym, abyśmy w domu przeszły jeszcze gimnazjum. Ale czy dam radę? I czy nie zaszkodzę tym Agatce? Gdybym mogła mniej pracować, to nie miałabym wątpliwości, ale na to niestety się nie zanosi.