sobota, 26 czerwca 2010

Koniec roku szkolnego

Agatka od kilku dni przebywa w Poznaniu u zaprzyjaźnionej rodziny. Dziewczyny śpią pod namiotem - więc jak widać mają już prawdziwe wakacje. Jak ja jej zazdroszczę. Do Poznania pojechała samodzielnie PKS-em. Trochę się obawiałam, ale wszystko poszło dobrze. Zwłaszcza, że nie było przesiadek.

W międzyczasie przyszło jej świadectwo ukończenia szkoły podstawowej. Średnia 5,2 i 35 ze sprawdzianu po 6 klasie. Ocena jak najbardziej uzasadniona. Agatka w tym roku zrobiła ogromne postępy, zwłaszcza w pisaniu różnego rodzaju tekstów.

W gimnazjum dalej planujemy edukację domową. Jak będzie zobaczymy. Zgodę już mamy, jeszcze tylko musimy ustalić parę rzeczy z dyrekcją, kupić książki, zobaczyć podstawę programową (już mam wydrukowaną), pewnie także spotkać się z nauczycielami. W klasie Agatki będzie jeszcze jeden chłopiec uczony w domu.

niedziela, 20 czerwca 2010

Ciekawe

Bardzo ciekawy wpis można znaleźć na blogu Pionierów ED - prowadzonego przez Izę Budajczak. www.izabudajczak.blox.pl/2010/06/Z-najnowszych-badan-Briana-Raya.html
Zachęcam do lektury.

Biwak - wpis Agi

Cześć :)
Po pierwsze - chciałabym Wam podziękować za komentarze pod moim postem. Było ich aż 5, a jak dla mnie to całkiem sporo. Tak czy inaczej, mama zgodziła się, żebym pisała z nią bloga.
Dzisiaj wróciłam z Biwaku Harcerskiego w Osieku, za słynną plażą nad jeziorem Długim. Jedzie się 50 minut, z naszego domu w Gorzowie. Miejsce jest na prawdę piękne. Ośrodek posiada dużo miejsca na baraki, namioty, łodzie i ogniska.
My - obie drużyny z Gorzowa, druhny Karoliny (TO MY!!!) i druhny Igi zajmowaliśmy 3 baraki, które nie były nasze lecz wypożyczone. Mieszkaliśmy tak:
  • Pierwszy barak - zastęp dziewcząt
  • Drugi barak - zastęp chłopców
  • Trzeci barak - Druhna Iga, Druhna Karolina oraz Druh Milan.
Niestety nie mogliśmy się kąpać, a nawet zamaczać nóg w jeziorze. Zasada ostrożności oraz bardzo napięty grafik...Naprawdę - wydawało mi się że minął tydzień albo więcej odkąd wyjechałam z Gorzowa na biwak, tyle się działo. Nie będę opisywać wszystkiego, tylko napiszę parę najważniejszych punktów.
  • 20 przysiadów harcerskich. Jeśli uważacie że to mało, powiem wam że jeden przysiad harcerski to tak naprawdę 20 zwykłych. Dostaliśmy karę grupową za to że Marlena skopała jednego chłopca. Ona robiła razem 400 zwykłych przysiadów. Innych zwalniali co jakiś czas. Mnie i jedną małą dziewczynkę pierwsze zwolnili ponieważ mam chore nogi (pamiętacie może wypadek z Lotką?) o Milena jest strasznie słaba.
  • Poranne biegi. 10 kółeczek oprócz baraków. Mnie to ominęło (nogi, nogi!), ale nie miałam łatwo. Przez 10 minut musiałam trzymać ręce w górze. Inni mieli zakwasy, więc i tak bieg był strasznie wolny ;p
  • Wiele gier zespołowych, poszukiwanie skarbów, prawda czy fałsz i podchody w lesie.
  • Robienie strojów. Wygrałam i zostałam miss tego obozu. Druhny robiły dużo zdjęć, może mój kostium z bibuły gdzieś się załapał, to zobaczycie co skombinowałam.
  • Byłam zastępową. Nic ciekawego. Odprowadzanie młodszych do toalet i meldowanie na apelu (Do zastępu: Baczność! Na wprost do raportu patrz! Do druhny: Czuwaj druhno drużynowa! Zastępowa zastępu dziewcząt, melduje zastęp na apelu. Stan zgodny sprawdzony).
  • Małe pisklaki. W naszej drewnianej, otwartej stołówce było takie małe gniazdko gdzie siedziało 5 młodych pisklaków. Cały ostatni dzień, zszedł mi i Basi na obserwowaniu.
  • Malowanie kubeczków - każdy z nas dostał metalowy kubek, który mógł pomalować specjalnymi farbkami. Oto mój:


  • Świetne nagrody w postaci słodyczy
  • PIKNIK!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Bardzo milo zleciał nam czas biwaku, oczywiście oprócz kar dawanych nam przez druhnę Karolinę.
Jutro jadę jeszcze do Poznania, do Taylorów. Pozdrowić ich od kogoś???
Papa
Aga

środa, 16 czerwca 2010

Basen - wpis Agi

Cześć :) To mój pierwszy post na blogu mamy i mam nadzieję że mnie stąd nie wywali. Ponieważ jak wiecie moje blogi są nietrawałe, mama pozwoliła mi od czasu do czasu dodawać nowe posty w jej blogu. Tak więc piszę.
Dzisiaj byłam na basenie z tatą. Okropnie się stęskniłam za wodą i za Słowianką. Wszystko przez to, że przez ten cały czas nie miałam kostiumu kompielowego, a ze starego wyrosłam. Dzisiaj znalazłam strój sportowy w kolorach granatu. Jest oczywiście jednoczęściowy.
Kiedy wróciłyśmy z zakupów, było bardzo gorąco i chciałam wypróbować mój nowy kostium. Jednak tata był umówiony na jakieś spotkania. Musiałam iść z psem na spacer. U nas jest takie drzewko i regulamin placu zabaw a między nimi przerwa o długości około 2 metrów. Miałam pecha. Biegłam między tymi dwoma przedmiotami, kiedy nagle, mój kochany piesek poplątał mi się w nogach. Spadłam na głowę o twardą ziemię a nogi poleciały do góry, po czym z hukiem uderzyły o regulamin. I wtedy światło zgasło.
Ponownie zapaliło się po 5 sekundach (chyba...). Bardzo bolała mnie noga, ale nie byłam na tyle odważna żeby spojrzeć czy przypadkiem nie jest roźcięta i czy nie krwawi. Tak jak byłam poszłam do naszej klatki. Miałam jeszcze problem z dojściem i z tym że moja Lotka bała się podejść do swojej płaczącej pani. Ale hacerze są dzielni. Wstałam i kliknęłam guzik naszego mieszkania. Powiedziałm krótko "proszę zejdź na dół" i usiadłam na zimnej płycie w klatce. Mama szybko się zjawiła razem z tatą i oboje wciągneli mnie jakoś na górę, gdzie dostałam okłady. Jakoś udało mi się opowiedzieć o moim wypadku i obronic się przed pomysłem pojechania do szpitala. Nie cierpie tego sztucznego zapachu, pielęgniarek i okropnych pokoi szpitala Gorzowskiego.
Kiedy poczyłam się lepiej, wyszłam na dwór, ponieważ zadzwonił mój dobry przyjaciel, nazywany Trawą (ma na imię Kamil). Gadaliśmy jak zawsze o simsach. Potem zadzwonił dzwonek i oboje poszliśmy sprawdzić co się dzieje. Przyjechał facet od waty cukrowej. Po sprawdzeniu cen, zaczęliśmy wracać. I wtedy się stało to! Ktoś mnie czymś rzucił a ja powiedizłam "co jest" i dotknęłam mojej głosy. Cała była ufajdana ptasimi odchodami (jak 6 lat temu. uff!). Wykąpałam się i poszłam z tata na basen.
Niestety, tata zamierzał wycisnąć ze mnie siódme poty, mimio że ciężko pracowałam nie dawał mi chwili na tak zwany rekals w wodzie. W końcu dał mi spokój bo byłam przemęczona i poszliśmy do jacuzzi. Dziwnie się czuliśmy, bo bylismy sami i jeszcze jedna pani oraz ratwniczka i zaczęto gasić światła, więc wytarliśmy się i wyszliśmy.
Na koniec tata kupił mi i sobie po batoniku i kremu czekoladowym na gorąco.
No i teraz jestem w domu. Tu i teraz piszę. I co myślicie o moim poście? Mogę być autorką tego bloga???
Pozdrawiam cieplutko,
Agata (to o mnie pisze mama ;p)

Zlot chorągwi


Jest taki dowcip dotyczący dzieciaków uczących się w domu: Gdzie trzeba szukać dziecko ED,
które poszło na wagary? Odpowiedź: w szkole pod ławką. Coś takiego miało miejsce u nas w zeszłym tygodniu. Co prawda nie było wagarów, ale Aga ubrała po raz pierwszy swój mundur harcerski i pojechała …. spać do szkoły ;). Tak więc nasze dziecko uczy się w domu a śpi w szkole ;)
A tak serio to owo zajście miało miejsce z powodu 100 lat harcerstwa na ziemiach polskich, które lubuska chorągiew uczciła zlotem drużyn i festiwalem piosenki harcerskiej. Drużyna Agatki też brała w tym udział, chociaż jak się okazało byli najmłodsi.
A po uroczystym apelu większość drużyn harcerskich miała jakieś zadania do wykonania w mieście – jakieś podchody czy coś takiego – a dziewczynki z naszej drużyny sprzedawały ciasteczka na festynie zorganizowanym przez miasto dla mieszkańców tegoż miasta. Ciasteczka miały kształt harcerskiej lilijki. Forma lilijki została zrobiona przez tatę druhny drużynowej, a ciastka upieczone przez harcerki i…. ich mamy ;) (Niech żyją kooperacje rodzinne). Cały dochód ma zostać przeznaczony dla drużyny, na obóz. Fajny pomysł. I widać było, że większość ludzi miała takie samo zdanie, bo chętnie od nich kupowano. Niektórzy nawet wrzucali więcej pieniędzy niż zasugerowane.
Po dwóch dniach Agatka było po prostu wykończona zlotem. Ale generalnie zadowolona.
W każdym razie pojutrze jedzie na biwak.