czwartek, 29 października 2009

Wyjazd do babci i dziadka w środku tygodnia

Agatka bardzo chciała pojechać do babci i dziadka pod Gdańsk. I... pojechała. Zabrala ze sobą książki obiecując mi, że będzie się tam uczyć. Oto jedna z wielu zalet edukowania dziecka w domu. Wyjeżdża sobie toto w środku tygodnia, a ja nie muszę 1) zastanawiać się jak usprawiedliwię jej nieobecność 2) martwić się o szkolne zaległości. Dziecko pojechało, na miejscu się uczy - przy okazji może pobawić się ze swoim króliczkiem, który kilka lat temu wyemigrować z naszego domu i jest szczęśliwe, o szczęściu dziadków nie wspominając. Same pozytywy.

sobota, 24 października 2009

Tydzień Montesori

Ostatni tydzień był dla nas szczególny. Za radą Marcina Sawickiego, ze szkoły w Krzyżówkach, odważyłam się powierzyć całą odpowiedzialność za swoją naukę Agatce. Aga musiała sama zaplanować sobie ten tydzień i… nie musiała robić nic „z podręczników” jeśli by nie chciała. Jedyny warunek był taki, że miała przez 4 godziny dziennie pracować nad tym ,co ją aktualnie interesuje.

Aga zapaliła się do tego pomysłu bardzo. Natychmiast zrobiła sobie plan na następny dzień. Pracowała naprawdę sumiennie. Codziennie po powrocie z pracy otrzymywałam kolejną porcje rewelacji. A to, że napisała nowelkę, a to, że zaprojektowała dom, a to, że znalazła informacje o Namibii (2 punkty dla każdego, kto bez zaglądania do atlasu wie gdzie to jest ;) – my już wiemy), a to nauczyła się wiersza, czy przygotowała ulotkę o chomikach, czy też znalazła i opracowała informacje o Warszawie czy Wenecji. Ba pewnego dnia zabrała się nawet za matematykę – tyle, że podręcznik był inny niż ten z którego na ogół pracujemy.

W poniedziałek wracamy już do normalnej pracy, pod moim okiem. Ale raz na jakiś czas Aga będzie miała swoje tygodnie Montesorii.

W tym roku nie mamy egzaminów w środku roku szkolnego, więc jeszcze nie czuję presji (rok temu o tej porze już zaczynała dawać o sobie znać). O jak dobrze!

niedziela, 18 października 2009

Król Salomon

Jak to fajnie, kiedy człowiek zachowa różne prace swoich dzieci. Nie dosyć, że po wyciągnięciu czegoś sprzed roku, czy kilku lat, można nieźle się wzruszyć, ale do tego jeszcze widać jak ta nasza pociecha się rozwija.
W tym tygodniu Agatka napisała pracę - relacje matki walczącej o prawa do swojego dziecka, ze spotkania z królem Salomonem. Kiedy czytam tę pracę i patrzę na teksty pisane przez Agatkę rok temu to widzę ogromne postępy. Jakaż nieważna wydaje mi się trója z polskiego jaką Agatka dostała na koniec piątej klasy. Cieszę się, że sama mogę obserwować jej rozwój.
Poniżej tekst napisany przez Agatkę.

Król Salomon rozkazał abyśmy weszły. Zobaczyłam pełną przepychu salę i króla we własnej osobie. Wokoło krzątali się służący, stali żołnierze. Król lustrował nas wzrokiem.
-W jakiej sprawie tu jesteście? – zapytał a jego głos był pełen mądrości i spokoju
-Królu! –krzyknęła moja rywalka- Ta kobieta – teraz wskazała palcem na mnie - twierdzi że moje dziecko zmarło a ja ukradłam jej dziecko!
Teraz król utkwił we mnie zamyślone spojrzenie i zapytał
-Czy to prawda ?
-Ależ nie królu – zaczęłam głośno płakać – To moje dziecko!
Wtem Salomon powiedział : skoro każda z was chce mieć to dziecko to niech przepołowią je na dwie równe części!
-Królu! Wielki! Salomonie! – zaczęłam krzyczeć i protestować – niech niewinne dziecko nie ginie! Już wolę aby ta kobieta je wzięła.
Zaś Król zamiast oddać dziecko kobiecie, oddał je mnie i rzekł :
-To prawdziwa matka, bo kocha je i nie chce dla niego niczego złego.
Zaczęłam dziękować królowi i postanowiłam wszystkim o tym opowiedzieć, ukłoniłam się najniżej jak mogłam i wybiegłam (wraz z dzieckiem) w podskokach.

sobota, 10 października 2009

Inspiracja ze szkoły w Krzyżówkach

Agatka i Marek wrócili właśnie ze szkoły w Krzyżówkach, której Aga jest uczennicą. Obawiałam się tego jej wyjazdu, bo Aga była całkowicie i absolutnie na „nie”. Jeszcze pierwszego dnia, zaraz po przyjeździe zadzwoniła do mnie z pretensjami, „że tam musi być”. Zastanawialiśmy się nawet, czy nie zrobiliśmy kolejnego życiowego głupstwa zapisując ją do szkoły, która jest tak daleko – jakby nie patrzeć prawie 600 km od Gorzowa – i do której ona ma tak negatywny stosunek (nawet jeśli tak naprawdę uczy się w domu). Jeśli jej postawa wobec szkoły miałaby taka pozostać, to byłoby to straszne, a nasz wysiłek daremny.

Ale już na drugi dzień… zaczęły się zajęcia i Aga była nimi zachwycona. Czym mianowicie? Ano tym, że mogła robić to co chce, więc zabrała się za pisanie książki o zwierzętach nocnych, kolejnego dnia napisała kolejną książkę tym razem „Ciekawostki o zwierzętach”, innego dnia bawiła się (tak, tak bawiła się) matematyką. W ten sposób upłynęło Agatce 5 dni. Szkoła, jak już pisałam w jakimś poprzednim wpisie, pracuje metodą Montessori. Rola nauczyciela polega głównie na inspirowaniu – w każdym razie w czasie pracy własnej. Szkoła w Krzyżówkach nie jest wielka, wręcz przeciwnie, ale teraz powiększyła się o ponad 30 dzieci z Edukacji Domowej z całej Polski. Dla nas, rodzin ED, szkoła (czyli ludzie, którzy nią zarządzają, a więc Ola i Marcin Sawiccy, oraz pracujący tam nauczyciele) organizuje zjazdy, abyśmy mogli się ze sobą spotkać i wymienić doświadczeniami, abyśmy mogli nauczyć się trochę innych metod pracy z naszym dzieckiem (dzięki za wykłady, rozmowy i możliwości zobaczenia - to Marek), aby nasze dzieci mogły się spotkać. To był nasz pierwszy taki zjazd (a myśmy byli czwartą, albo piątą grupą – razem było 5 dzieci ED).

Chociaż mnie tam nie było, to dzięki opowieściom Marka i telefonicznej rozmowie z Marcinem Sawickim jestem zainspirowana. Aga także. Swój pokój przerobiła na „pracownię Montessori” i napisała kolejną książkę tym razem na temat różnych religii. Zobaczymy co będzie dalej. Od poniedziałku wracamy w nasze stare koleiny, ale już z próbą pozostawienia Agacie trochę większej samodzielności twórczej. Umówiłam się z nią, że tą naszą naukę „formalną” musimy zmieścić w jak najkrótszym czasie, aby potem miała dużo czasu na to co dla niej samej jest ważne i ciekawe. Może się uda, bo i ja po iluś tam tabletkach z żelazem czuję się trochę lepiej i mam nieco więcej siły.