poniedziałek, 30 czerwca 2008

Nasza Klasa

W sobotę spotkałam się z koleżankami i kolegami z mojej klasy w ogólniaku. Super spotkanie po latach - z opowieściami co tam u nas słychać teraz i ze wspomnieniami jak to kiedyś było. Oczywiście udało się nam skrzyknąć dzięki portalowi "Nasza Klasa". I oczywiście obiecaliśmy spotykać się regularnie.

I tutaj mała refleksja: Dzieciaki uprawiające ED przez całą edukajcę szkolną nie będą miały takich spotkań. Z drugiej strony przez te wszystkie lata moje szkolne przyjaźnie, za wyjątkiem jednej, właściwie się rozsypały. Z różnych powodów, ale przede wszystkim dlatego, że rozjechaliśmy się, każdy pełen wiary, że oto świat stoi przed nami otworem. Każdy z nas zaczął żyć innymi sprawami, w innym środowisku. Ta jedyna relacja zachowała się dlatego, że mieliśmy ze sobą trochę wspólnego poza szkołą, no i przez jakiś czas studiowaliśmy w tym samym mieście. Ale oczywiście jej siła znacznie osłabła. Jeżeli chodzi o kolegów i koleżanki z podstawówki, to w ogóle rozeszliśmy się. Chociaż przyznam szczerze, dzisiaj jestem ciekawa, co u kogo słychać i cieszę się, gdy sie okazuje, że wszystko jest OK, a nawet lepiej. Ale relacje się nie utrzymały. Więc może nie ma co się przejmować, że Aga nie będzie uczestniczyła w "zjazdach absolwentów" swojej SP? Ważne, żeby miała przyjaciół i jeszcze ważniejsze, aby nauczyła się być przyjacielem.

Korzystajac z okazji, że pojechałam na zjazd swojej klasy, wywiozłam Agatke pod Gdańsk do dziadka i babci. Bardzo się ucieszyła - ma tam swojego króliczka i duży ogród. Razem z kuzynką szaleją w tym ogrodzie. Dobrze, niech nałyka sie świeżego powietrza - a ja przez ten czas zastanowię się nad organizacją jej edukacji.

piątek, 27 czerwca 2008

Podróż Wędrowca do Świtu

Skończyliśmy czytać kolejną część wspaniałych Kronik Narnijskich - C.S. Lewisa. "Podróż "Wędrowca do świtu"" tak naprawdę jest książką o życiu, o ludziach, o tym że różnią się między sobą sposobem życia, sposobem myślenia i patrzenia na świat, a mimo to tolerować siebie, ba nawet być przyjaciółmi. Ale jest też książką o przemianie i akurat ta kwestia jest bardzo pięknie zilustrowana. Piękna książka - polecam każdemu bez względu na wiek.

Agatka okazała się wrażliwym dzieckiem (nie po raz pierwszy zresztą) - rozpłakała się, kiedy mała dzielna mysz Ryczypisk opóścił Wędrowca do świtu - piękny Narnijski okręt - i wyruszył samotnie do krainy Aslana. Ryczypisk był szczęśliwy, ale Agatka nie, bo nie mogła tego pojąć jak ten mały wojownik może być szczęśliwy bez swojego rapiera, jak może być szczęśliwy bez swoich przyjaciół. I nie pomogły tłumaczenia, że największym przyjacielem Ryczypiska jest Aslan....

No cóż, rozstania są po prostu bolesne.

czwartek, 26 czerwca 2008

Katedra w Gorzowie Wlkp.

Image Hosted by ImageShack.us
Odwiedziliśmy katedrę, która znajduje się w centrum miasta. Było nas 5 osób (3 dorosłych i 2 dzieci) - kupiliśmy bilety i dzięki temu naszą piątkę oprowadzał przewodnik.
Wielka ceglana budowla z XIII wieku kryje wiele ciekawych historii. Nasza wycieczka ograniczyła się tylko do wieży katedry. Zbudowali ją elektorzy brandenburscy w stylu gotyckim, chociaż górna wieża to już barok. Była to jedna z pierwszych budowli zbudowanych w czasie zakładania miasta.
Chodziliśmy po piętrach wieży prawie przez godzinę i ani przez chwilę nie czułam znudzenia. Dziewczynki także nie wyglądały na znudzone, wręcz przeciwnie.

środa, 25 czerwca 2008

Oficjalna zgoda

Mamy oficjalną, pisemną zgodę na realizowanie przez Agatkę obowiązku szkolnego poza szkołą. Póki co na piątą klasę. Myślę, że wszystko pójdzie dobrze i efekty edukacji domowej będą dobre - i w przyszłym roku będziemy dalej ciągnąć ED. Ale to melodia przyszłości, póki co pierwszy rok Edukacji Domowej przed nami.

wtorek, 24 czerwca 2008

Rekonesans w Berlinie

W niedzielę pojechaliśmy do Berlina. To wstyd - tyle lat mieszkamy blisko niemieckiej granicy, do Berlina mamy troche ponad 100 km i jako rodzina jeszcze tam nie byliśmy.

Wycieczka trwała zaledwie kilka godzin i ograniczyła się do ścisłego centrum Berlina. Jej celem było przyjrzenie się miastu tak trochę "z góry" i "po wierzchu" i wybranie miejsc, które będziemy chcieli odwiedzić w przyszłości.

Zatrzymaliśmy się niedaleko wieży telewizyjne, obok przepięknego, ceglanego Ratusza. Agusia była zachwycona fontannami w pobliskim parku. Ponieważ było naprawdę gorąco wskoczyła do nich cała.

Chcialiśmy dotrzeć do Bramy Brandenburskiej (niestety ciągle w remoncie), a po drodze poszliśmy popatrzeć na Katedrę berlińską, Reichstag, Galerię Narodową.

Po tej wycieczce wiemy już, że Berlin to miasto monumentalnych budynków (troszkę popsutych przez sąsiedztwo socjalistycznych budowli z wielkiej płyty), do którego wrócimy. Jesienią planujemy wypad do muzeów - Pergamonu, Naturalnego. Wszystkie są obok siebie - jeden dzień musi nam wystarczyć.

niedziela, 22 czerwca 2008

Ania

Dzisiaj trochę o Ani - mojej starszej córeczce. Ania jest zupełnie inna niż Agatka. Lubi się uczyć, kocha czytać, chce wiedzieć.... Taka jest Ania, trochę zamknięta w sobie, ale jeśli ma jakiś cel do dąży do niego bez względu na przeszkody. Nie muszę chyba pisać, że dobrze, a nawet bardzo dobrze się uczy. Po prostu lubi to.
A teraz się chwalę. Kilka miesiecy temu Ania napisała pracę konkursową - w konkursie pisania listów organizowanym przez Pocztę Polską. List był pisany po polsku i po angielsku a dotyczył tolerancji. W dniu rozdania świadectw okazało się, że Ania zajęła 2 miejsce w Polsce!!! Bardzo, bardzo się cieszę. Cieszę sie z tego, że lubi czytać i pisać. Pisze naprawdę dobrze, ale i tak nie spodziewałam się, że zostanie w ten sposób uhonorowana. W nagrodę dostała komplet płyt CD o historii Polski. Będziemy z nich korzystać w czasie naszej (czyli Agatkowej) Edukacji Domowej.

sobota, 21 czerwca 2008

Koniec roku szkolnego

Wszyscy się cieszą, to już wakacje, wakacje, wakacje przyszły znów....
Wczoraj odbiór świadectw. Wiedziałam jakiego świadectwa mogę się spodziewać u Agatki: kiepskiego. Średnia niecałe 3,9. Jako nauczyciel, mam świadomość znaczenia oceny. Wiem, że ta sama ocena u różnych nauczycieli może oznaczać co innego. Wiem też, że ta sama ocena u tego samego nauczyciela, w tej samej klasie, ale u różnych uczniów też może oznaczać zupełnie co innego. Zdażyło mi się osobiście, że w jednej klasie stwiając ocenę dostateczną jednemu uczniowi powiedziałam "byś się wstydził", a drugiemu "gratuluję, zrobiłeś ogromne postępy". W przypadku Agatki wiem, że te trójki (z polskiego, histori i matematyki) są wynikiem zatwardziałego "nie-nie-robienia", dlatego to 3,9 uważam za kiepskie. Jeżeli w przyszłym roku, będzie miała takie samo świadectwo, ale będę widzieć, że się rozwinęła, że naprawdę poszła do przodu - to będę się nim cieszyć.

środa, 18 czerwca 2008

Wspinająca się woda

Zrobiliśmy z Agatką kilka doświadczeń pokazujących jak woda, która zazwyczaj spływ na dół, potrafi w bardzo cieniutkich, kapilarnych wręcz, rureczkach wspinać się do góry.
Pierwsze doświadczenie polegało na włozeniu łodygi selera naciowego do kolorowej wody. Pierwsza próba tego doświadczenia była nieudana, a to dlatego, że kolorową wodę przygotowałyśmy przy korzystając z farbek plakatowych.
Image Hosted by ImageShack.us
Ale to nie był dobry pomysł , ponieważ pyłek z farbek pozatykał cieniutkie naczynka w łodydze selera i woda nie mogła się wspianać.
Na drugi dzień kupiłyśmy wiec atrament, który w czystej postaci wlałyśmy do jednej szklanki, do drugiej wlałyśmy resztę barszczu z obiadu. I tym razem wyszło. Kolor listków zabarwił się na niebiesko i czerwono, chociaż wyrastały z tej samej łodygi.
Image Hosted by ImageShack.us
Przeciełyśmy łodygę i zobaczyłyśmy kolorowe kropeczki - przekroje naczyń kapilarnych.
Drugie doświadczenie było prostsze. Wyciełyśmy z papieru kwiatka i zagiełyśmy płatki do środka i włożyłyśmy do wody. Kiedy środek nasiąknął wodą, płatki rozchyliły się.
Przez przypadek zaobserwowałyśmy wspinanie się wody robiąc inne doświadczenie: Pewnie każdy z nas je kiedyś robił. Na słoiczku z wodą naciągnięta jest gaza, na której leżą różne nasiona fasoli. Doświadczenie służy obserwacji rozwoju rośliny. Ale myśmy zaobserwowały coś jeszcze. Mianowicie dookoła słoiczków cały czas było pełno wody. Skąd się wzięła? Podeszła w góre wspinając się po gazie.
Zjawisko to bardzo często stosuje się w domach, gdy mamy zamiar gdzieś na krótko wyjechać. Stawiamy butelkę z wodą, do niej wkładamy jeden koniec sznurka, drugi umieszczamy w doniczce. Tak przygotowane automatyczne podlewanie naszych roślin, też wykorzystuje zjawisko "wspinania się wody".
Oczywiście sama nie wymyśliłam tych doświaczeń (nie jestem osobą zbyt twórczą). Skorzystałm z encyklopedii doświadczeń Larousse, którą kilka lat temu kupił Marek dla naszej starszej córeczki Ani. Książka przez te kilka lat stała bezużytecznie u Ani na półce - a teraz wróciliśmy do niej. Bo nie ma jak doświadczenie w poznawaniu świata.... Tak twierdzi Marek, który z wykształcenia jest fizykiem - i właśnie zajmował się fizyką doświadczalna.
Tak więc raz na jakiś czas na tym blogi pojawiać się będą sprawozdania z naszych doświadczeń z różnych dziedzin przyrodniczych. Generalnie będę korzystać z tej encyklopedii, którą mamy (uważam, że jest świetna), ale przecież nie ma znaczenia z jakiej książki się korzysta, ale to że razem z dzieckiem wykonujemy jakieś doświadczenie i oczekujemy efektów.

środa, 11 czerwca 2008

Wycieczka do Gdańska

Agatka pojechała z klasą na wycieczkę do Gdańska. Ostatnią wycieczkę z tą klasą - i to nie tylko dlatego, że Aga zaczyna edukację domową, ale także dlatego, że klasa ma zostać rozwiązana, a dzieciaki przeniesione do innych klas. Gdyby nie to, to być może pojechałaby z nimi na wycieczkę w przyszłym roku. W każdym razie ja nie odrzucałam takiej możliwości. Oczywiście byłoby jeszcze kilka warunków np. dobre relacje z dziewczynkami z klasy.

A wracając do wycieczki - Agatka była bardzo podekscytowana wyjazdem. Wczoraj sama spakowała WALIZKę (na 3 dni!!!!), ale wytłumaczyła mi, że walizka ma kółka więc będzie jej łatwiej. Gdańsk to ważne dla nas miasto - dla Agi niemalże rodzinne, biorąc pod uwagę, że tam właśnie się urodziła. I nie ma takiego roku, abyśmy nie odwiedzili Trójmiasta. Ciekawa jestem jakie Agatka przywiezie wrażenia z tego wyjazdu.

sobota, 7 czerwca 2008

Książę Kaspian

Image Hosted by ImageShack.usW zeszłym tygodniu poszliśmy całą rodziną na kolejną część Opowieści z Narnii - Książę Kaspian. Nie będę ukrywać, że jesteśmy miłośnikami Opowieści z Narnii. Dlatego bylimy bardzo ciekawi pierwszej części - Lew, czarownica i stara szafa. Coś wspaniałego.

Idąc na drugą część wiedzieliśmy już czego możemy się spodziewać, jakich efektów oczekiwać. Ale w sumie w tym filmie nie o efekty chodzi, ale o wartości przyjaźni, prawdy, zaufania do Aslan, który jest obrazem Pana Jezusa i jego wierności wobec tych, którzy do niego należą. Druga część nie powaliła nas na kolana, ale podobała nam się bardzo. Teraz czytamy Księcia Kaspiana razem z Agatką. Na początku nie chciała - "bo przecież film jest lepszy, więc po co czytać". Ale kiedy zaczęłismy Aga zauważyła, że jednak książka różni się od filmu. Chciałam z Agatka poćwiczyć opowiadanie tego co przeczytałyśmy, w ten sposób dzieciaki uczą się formułować swoje myśli, a w konsekwencji lepiej pisać. Ale moje słodki dzieciatko, stwierdziło, że to jeszcze nie jest edukacja domowa i ona póki co chce, abyśmy normalnie czytały. Co oznacza, że ja czytam, a ona słucha. Ok, niech tak będzie póki co - czasu tego nie uważam za stracony, jesteśmy razem i jest nam dobrze.

poniedziałek, 2 czerwca 2008

O obawach

Jeszcze tylko trzy tygodnie i wakacje. Powoli zbliża się dzień zakończenia edukacji w szkole i rozpoczęcia edukacji poza szkołą.

Agatka parę dni temu napisała dlaczego cieszy się, że będzie uczyć się w domu.

Wyglądało to tak:

- bo nie trzeba rano wstawać;


- bo uczę się z mamusią;


- bo nauka jest zabawą;


- bo nikt mi nie dokucza;


- bo nie trzeba chodzić do szkoły.


Ale trzeba otwarcie powiedzieć, że i w niej i we mnie są pewne obawy związane z ED. Agatka boi się nieznanego. Boi się, że albo będę od niej za dużo wymagać, albo za mało wymagać i nie pozdaje egzaminó (bo egzaminy będą, tak, tak).

Natomiast ja obawiam się.... siebie. Ale właściwie moje obawy są podobne do Agatki: dam jej za dużo swobody, albo stłamszę ją tak, że ona zacznie się buntować, a ja nie zauważę co ją tak naprawdę interesuje.

Moje obawy wynikają pewnie z tego, że sama nie mam jeszcze żadnego doświadczenia w ED. Rodziny "uprawiające" Edukacje Domową są rozproszone i nikgo doświadczonego w pobliżu - jak dobrze, że istnieje internet. A przydałby się, żeby rozmawiać, wyjaśnić dylematy.

Istnieje takie pojęcie jak unschooling - czyli totalne podążanie za dzieckiem, przyglądanie się co go interesuje i rozwijanie tych zainteresowań (na dziesiaj tylko tyle potrafię o tym napisać). Na przeciwległym krańcu mamy schooling - czyli sztywne trzymanie się jakiegoś programu, bez patrzenia na zainteresowania samego dziecka.

W Polsce 100% unschooling jest niemożliwy z tego powodu, że dzieciaki muszą zdawać egzaminy. Jeżeli chodzi o mnie, to nie jest to kierunek dla mnie. Być może dlatego, że po prostu za mało o tym wiem, albo już jestem jakoś ukształtowana, choćby jako nauczyciel. A może dlatego, że jestem osobą, która odczuwa silną potrzebę planowania. Ale 100% schooling też odrzucam. Gdzieś muszę znaleźć balans między tymi dwoma skrajnościami i pewnie zajmnie nam kilka, albo kilkanaście tygodnie, a może i dłużej, zanim nasze życie w tej dziedzinie stanie się harmonijne.

Ale mimo tych obaw, nadal uważam, że jest to dobry kierunek dla Agatki.

niedziela, 1 czerwca 2008

Skansen

Będąc w Zielonej Górze odwiedziliśmy, całą gromadą rodzin uczących w domu, pobliski skansen.
Stare chałupy, które przetrzymały 300 lat oraz studnie z żurawiem.
Starą kuźnię oraz stare sprzęty:

To wszystko bardzo ciekawiło dzieciaki. Pchały się wszędzie i chciały dotknąć.
Ale najbardziej ze wszystkiego zaciekawiła je klasa szkolna.

Ale gdzisiaj można spotkać takie klasy? Nawet w szkołach niepublicznych są liczniejsze.
A na poniższym zdjęciu Agatka z tatą podziwiali jedną z rzeźb (ale im przerwałam, aby zrobić to zdjęcie).
A gdy już wszystko obejrzeliśmy, poszliśmy na ognisko. Dzieciaki świetnie się bawiły i zawierały nowe przyjaźnie.
a my dorośli gadaliśmy, gadaliśmy i gadaliśmy, bo przecież było o czym.