sobota, 31 grudnia 2011

Układ okresowy pierwiastków

Wszystkim, którzy już uczą się chemii polecam stronę z dynamicznym układem okresowym pierwiastków. Naprawdę bardzo fajna i bardzo przydatna.

A tak poza tym - wszystkiego najlepszego w nowym roku 2012.

niedziela, 18 grudnia 2011

Kreatywność

Znalazłam bardzo ciekawe video dotyczące kreatywności, tak akurat na nowy rok. Po polsku są napisy. 

Warszawa szykuje się do świąt



Jeszcze tylko parę dni i będą święta. Wszyscy się do tego przygotowują, miasta pięknieją, chociaż nie ma śniegu (przynajmniej u nas) wieczorny spacer przypomina o świętach. Wczoraj wieczorem wybraliśmy się  z Markiem (oczywiście bez Agi - bo dzieci w tym wieku chodzą już własnymi drogami)na spacer po Nowym Świecie i Krakowskim przedmieściu. Jest prześlicznie, kto nie był a może przyjść i nie ma alergii na tłumy ludzi, niech się wybierze. Naprawdę jest pięknie.















piątek, 9 grudnia 2011

Jak ten czas szybko leci

Parę dni temu moja starsza córcia skończyła 18 lat. A przecież jeszcze tak niedawno szła do szkoły. A dzisiaj proszę - jest pełnoletnia. I gdyby jutro planowała wyjazd do Ameryki, to ja już nic nie mogę zrobić i nie mogę jej zabronić. Prawdę mówiąc od jakiegoś już czasu czuję, że dzieciństwo moich córek minęło jak z bicza trzasnął. Oczywiście takie zupełnie malutkie to były dawno temu, ale początek szkoły naprawdę wydaje mi się niedawny. A ile rzeczy się przez ten czas nauczyłam, a ile bym teraz zmieniła. To, że ten czas już minął widzę przede wszystkim wtedy, gdy widzę młode mamy z dziećmi, albo takie dzieciaczki na podwórku. Było minęło, gdzieś uciekło. 

I chyba już wiem, dlaczego babcie mają dużo więcej cierpliwości do dzieci niż mamy. Babcie wiedzą, to czego nie wiedzą jeszcze mamy, że to wszystko szybko mija i chcą cieszyć się dniem dzisiejszym, natomiast mamom ten dzień dzisiejszy wydaje się taki długi i taki ciężki. (Oczywiście mocno generalizuję, wiadomo ludzie różnią się od siebie).

A wracając do Ani i jej osiemnastki. Pojechaliśmy do niej do Gdyni. Spędziliśmy razem fajnie czas. Aż się łezka w oku zakręciła. Aż żal było wyjeżdżać i zostawiać ją 'na pastwę internatu i szkoły'.

Flexagon

Wspaniała zabawa, akurat na weekend. 


Zrobiłam i działa
Więcej i z klejeniem można znaleźć tutaj

A tu są papierowe bombki.

poniedziałek, 28 listopada 2011

Ciekawy eksperyment

Znalazłam ostatnio w sieci informację o bardzo ciekawym eksperymencie edukacyjnym - który za pieniądze jednego z uniwersytetów brytyjskich, wykonał naukowiec z Indii. Eksperyment pokazuje, że dzieci mogą się uczyć bez nauczyciela, wystarczy stworzyć im odpowiednie środowisko i zaciekawić. Wnioski są posunięte nawet dalej niż wnioski pani Marii Montesori. Zapraszam do obejrzenia.

wtorek, 22 listopada 2011

Labolatorium chemiczne w Koperniku

W sobotę uskuteczniliśmy kolejną wyprawa, znowu związana z chemią. Aga tym razem poszła z tatą do Centrum Kopernik, ale nie po to by biegać po całym "Koperniku", ale by wziąć udział w zajęciach w laboratorium chemicznym. Zajęcia takie odbywają się we wtorki i czwartki dla grup zorganizowanych oraz w soboty i niedzielę dla osób indywidualnych. Niestety zajęcia chemiczne dla osób indywidualnych dotyczą tylko robienia mydła. Dobre i to. W każdym razie Aga wyszła zadowolona, z "kawałkiem" masy mydlanej, którą sama zrobiła, wlanej do pojemnika. Zajęcia trwały prawie dwie godziny. W tym czasie Marek pobuszował po centrum, ale gdy z nim rozmawiałam to okazało się, że wielu rzeczy nie widział. Bo to centrum takie jest: ogromne i eksponaty do eksperymentów zmieniają się, pojawiają się nowe, psują się stare. Poza tym jest tego tyle, że jedno wyjście to zdecydowanie za mało, aby zobaczyć wszystko.

Zastanawiam się, czy nie moglibyśmy skrzyknąć się na jakiś wtorek czy czwartek i wybrać się na jakieś inne zajęcia do tego laboratorium.

poniedziałek, 21 listopada 2011

Warszawa - Śródmieście

Wykorzystaliśmy pobyt w Muzeum Marii Skłodowskiej Curie do połażenia sobie po Śródmieściu Warszawy. Spacer nie był za długi. Od ulicy Freta poszłyśmy na ulicę Podwale do Placu zamkowego. Zawsze kiedy spaceruje po Warszawie zadziwia mnie to, że to wszystko jest odbudowane, że w 45 roku tutaj były tylko ruiny i wiele lat później także. 







Odkryłam coś, co większość Warszawiaków (i nie tylko Warszawiaków) zna mianowicie miejsce, gdzie jest pomnik małego powstańca. Okazało się, że jest prawie obok pomnika Kilińskiego.





sobota, 19 listopada 2011

Muzeum Marii Skłodowskiej Curie

Z racji pracy nad chemią postanowiłam wybrać się z Agą do muzeum Marii Skłodowskiej Curie. Muzeum znajduje się w Śródmieściu Warszawy, na ulicy Freta 16. Mieści się ono na pierwszym piętrze odbudowanej po wojnie kamienicy, w której Maria Skłodowska się urodziła i zajmuje zaledwie 3 pokoje. Nie będę ukrywać, że wyszłyśmy stamtąd mocno rozczarowane. Bo tak naprawdę znajduje się tam tylko trochę zdjęcia naszej najwybitniejszej uczonej. Jeszcze kilka pamiątek, które możne policzyć na swoich palcach jeden człowiek i mała rekonstrukcja szopy, w której pani Maria razem z mężem dokonywała swoje doświadczenia. Przypuszczam, że moje rozczarowanie, jak zwykle w takich przypadkach, wynika z nierealistycznych oczekiwań. Nie potrafię powiedzieć czego oczekiwałam, ale wiem że jednak czegoś większego. Może innego ustawienia, tych zdjęć. Może jakiejś historii opowiedzianej w przemyślany sposób. Może i byłoby to fajne, gdyby ktoś pokusił się o nagranie audio, co pozwoliłoby obejrzeć te zdjęcia razem z opowieścią? Sama nie wiem. W każdym razie, kto się tam wybiera niech przynajmniej wie, co go czeka. Na pewno nie jest to miejsce rozbudzające pasje i ciekawość.

Przepraszam za jakość zdjęć, ale robiłam je najprostszym aparatem jaki chyba istnieje i nie za bardzo nadaje się do pomieszczeń. 


A na koniec ciekawostka z naszego edukatorskiego podwórka: Maria Skłodowska-Curie, podobnie jak wielu rodziców w Polsce, narzekała na francuski system edukacyjny. W związku z tym jej córki nie chodziły do szkoły tylko uczyły się w domu. Efekty edukacji domowej młodych panien Curie są powszechnie znane (jeden Nobel i jeden Pullizer). Na tym zdjęciu mamy domową lekcję dziewczynek. 


wtorek, 15 listopada 2011

Las Kabacki

Coś nam dzisiaj nie szła nauka. Nie o to chodzi, że Aga nie pracowała, ale dzień był jakiś taki senny, że i jej i mi kleiły się oczy. W końcu stwierdziłyśmy, że nie po to człowiek jest w ED, aby w takich chwilach czuł się niewolnikiem podręczników, więc postanowiłyśmy odstawić je na bok i wybrać się na spacer. Las Kabacki niedaleko, więc podreptałyśmy w tamtą stronę. Jak na listopad przystało las jest już nieco smętny, przyszarzały. Ale mimo to wciąż piękny. 












poniedziałek, 14 listopada 2011

Kolorowa chemia

Zaczęłyśmy z Agatką chemię. W tym roku skupimy się na kwasach, zasadach i solach. Aga lubi chemię, zwłaszcza, że udaje nam się robić doświadczenia oraz, że ona sama uważa iż z chemią wiąże swoją przyszłość. Zobaczymy jak to będzie z tą przyszłością, póki co robimy wszystko, aby ten dosyć trudny przedmiot był też ciekawy.

Powyższe tematy zaczęłyśmy od wskaźników: wywar z czerwonej kapusty (wiadomo fioletowy), oranż metylowy (oczywiście pomarańczowy) i papierek uniwersalny. Sprawdzałyśmy wlewając / wsypując do wskaźników: sok z cytryny (kwas), sodę oczyszczoną i wodorotlenek sodu. Aga pod moją opieką sama robiła te doświadczenia i widać było, że sprawia jej to frajdę. Pozwoliłam jej nawet do wywaru z kapusty z sokiem dodać trochę wodorotlenku sodu. Zabulgotało i zapieniło się - można obejrzeć na ostatnim zdjęciu.

 




czwartek, 10 listopada 2011

Neurony w szkolnej ławce

Polecam bardzo ciekawy blog na temat uczenia się pt. Neurony w szkolnej ławce. oraz doskonały wywiad na temat tego w jaki sposób szkoła niszczy twórczość i chęć uczenia się.

wtorek, 1 listopada 2011

Marzenia

Ponieważ nie wszyscy zaglądają na stronę Edukacji Domowej na Facebook'u pozwolę sobie wrzucić piękny wiersz, jaki ostatnio tam się pojawił. Powiem szczerze wiersz mnie wzruszył.

Joanna Kulmowa, "Marzenia"

Ja nie lubię chodzić do szkoły,
choć nic nie ma we mnie z lenia
Ja nie lubię chodzić do szkoły
bo w tornistrze się nie mieszczą marzenia.
W szkole jest wielki porządek.
Nikt nie trzyma pod ławką marzeń.
Muszę zostawić je w domu
pod stołem
albo w jakiejś szparze.
A one przez ten czas rosną.
Odbywają samotne podróże.
I kiedy wracam ze szkoły
za dalekie są 
i na mnie za duże.



niedziela, 30 października 2011

Historia => Chemia

Skończyłyśmy zaplanowaną na ten rok historię. Aga pojechała do babci i tam przygotowuje się do egzaminu, a ja dumam nad następnym przedmiotem, który zaczniemy w trybie blokowym czyli chemią. Myślę, że do końca listopada powinniśmy się z chemia uporać. Ale nie chcę pracować nad takim ciekawym przedmiotem "na sucho". Dlatego zaplanowałam jedno wyjście do Centrum Nauki Kopernik. Oprócz wystaw (gdzie samodzielnie można robić różne eksperymenty) prowadzą także laboratoria. Co prawda dla osób indywidualnych jest tylko jeden temat zajęć w laboratorium chemicznym, ale zawsze. Ponadto zamierzam skorzystać z portalu Klub Młodego Odkrywcy, który każdemu polecam, ponieważ na tym portalu są bardzo dobrze opisane różnorodne doświadczenia. Najbliższe doświadczenie, które planuję zrobić z Agatką zmieniające kolor wyciągu z czerwonej kapusty. Jeszcze nie wiem skąd wziąć wszystkie składniki (albo czym je zastąpić) - ale chyba dam radę.

środa, 19 października 2011

Zjazd Edukacji Domowej na Mazowszu

Udało się nam spotkać. Mimo pewnych trudności, przesunięć.... udało się. Rodzice z Mazowsza spotkali się, aby porozmawiać o tym co się udaje, jak co robią, a co się nie udaje i dlaczego. W tym czasie dzieciaki miały swój czas na to by się wyszaleć. Na szczęście dom Doroty, która nas przyjęła pod swój dach, jest dosyć duży.


Pojechaliśmy we trójką. Agatka miała szansę zająć się dzieciaczkami, do czego ma wielkie serce. 



W każdym razie było sympatycznie, praktycznie. Dużo rozmów kuluarowych, sporo praktycznych rozmów wspólnych i dzielenia się wiedzą. Pyszne jedzonko - każdy coś przyniósł. W każdym razie na następny zjazd też się wybieram.

Aha, nie wiem czy mi się wydaje, ale kiedy byłam pierwszy raz na zjeździe ED w Zielonej górze i był to zjazd ogólnopolski (prawie 4 lata temu), to było chyba mniej ludzi niż teraz na zjeździe samego Mazowsza. Rozwija się to nasze polskie ED - jak widać.

sobota, 15 października 2011

Wizyta w szkole

Szkoła do której jest zapisana Agatka zaprosiła mnie na spotkanie z nauczycielami. Władowałam wszystkie podręczniki do torby, wydrukowałam tę część podstawy programowej, którą zamierzam zrealizować w tym roku i poszłam.

Spotkanie było generalnie sympatyczne, nauczyciele wyrozumiali. Niektórzy zadowoleni, że korzystam z tych samych programów, nawet jeśli jestem w zupełnie innym miejscu niż oni, to szybko przeszli nad tym do porządku dziennego, ok, egzamin dla Agi ma być tylko z tej "naszej" części i już. Inni elastyczni mimo, że korzystam z innych programów. Przejrzeli sobie podręczniki, popatrzyli w podstawę programową, poprosili o zeskanowanie spisu treści i gotowe. Aż doszło do pani od matematyki i informatyki. Nie mam pojęcia co stoi za oporem tej pani - ale tak ją odebrałam, jakby poczuła się zagrożona. Wg. niej powinnam korzystać z tych samych podręczników, co ona, i powinnam dokładnie w tych samych klasach uczyć Agę tego co ona (dotyczyło to informatyki, którą oni tutaj mają w klasie 2 i 3, a ja z Agą robię w klasie 1 i 2). W końcu z pomocą pani dyrektor udało się ustalić, że Aga uczy się dalej z tego podręcznika, z którego uczyła się do tej pory, ponieważ zmiana wymagałaby prawdopodobnie korzystania z dwóch podręczników (tego z klasy 1 i tego z klasy 2), a to dlatego, że treści są różnie rozłożone w różnych latach. Uff.... Mam nadzieję, że do końca roku szkolnego pani oswoi się z myślą, że jakieś dziecko uczy się w domu i to nie jest winą tego dziecka, że ma dziwną, pokręconą matkę.

Prawdę mówiąc do tej pory spotykałam się z samą życzliwością, co najwyżej zdziwieniem, ale po raz pierwszy spotkałam się z takim oporem. Może się mylę i źle oceniam reakcje tej nauczycielki, ale powiem szczerze, że odczuwałam coś na kształt ukrytej agresji. No i padło moje wewnętrzne przekonanie, że tak naprawdę nie ma znaczenia, w jakiej szkole jesteśmy zapisani. Przez dwa lata walczyłam ze sobą i takim wewnętrznym strachem przed szkołą. Udało się - ubiegły rok był bardzo fajny. A tu bach - i znowu muszę zwalczyć ten strach w sobie i myślenie, aby uczyć pod... panią, bo może się przyczepić do tego czy tamtego. Ja mam pomóc mojej córci w zdobyciu wykształcenia (czyli wiedzy i umiejętności), a nie przygotowywać dziecko, by błyszczało przed nauczycielem, lub by nauczyciel zobaczył, że jednak nie jest tak źle jak myślał na początku. Brrr.... nie lubię, oj nie lubię. 

I pomyśleć, że wszyscy pozostali byli życzliwi, a co najmniej wyrozumiali, a tu jedna nauczycielka, tak potrafiła zachwiać moim spokojem.

czwartek, 6 października 2011

Edukacja domowa bez mamy

Tak się złożyło, że na 3 dni wylądowałam w szpitalu, a Agusia została sama w domu. Oczywiście wieczorem wracał do domu tata i razem robili niemiecki, ale ze wszystkim pozostałym została sama. No i co? No i nic - czy jestem, czy mnie nie ma moje dziecko rano wstaje i się uczy. Co prawda z paroma kwestiami zadzwoniła do mnie i odłożyłyśmy to do czasu mojego powrotu, ale  pozostałe rzeczy zrobiła i to bardzo dobrze. Codziennie uczyła się 2-3 tematów z historii, codziennie pracowała nad angielskim, ćwiczyła matematykę (nowe tematy czekają na mnie ;) i do tego przeczytała drugi tom "Krzyżaków", a po lekcjach robiła to co lubi robić najbardziej - czyli..... filmy o makijażu. Mniejsza o makijaż, ale filmy naprawdę bardzo fajnie przycina, coś tam dodaje, coś przyspiesza - i doszła do tego jak to robić zupełnie samodzielnie. 

I właśnie to jest niesamowite: samodzielność i dyscyplina w nauce, samodzielność w szukaniu tego co ją interesuje, a najzabawniejszy (chociaż oczywisty) jest fakt, że pracując nad tymi filmami ona się nie męczy, nawet jeśli trwa to kilka godzin i nawet jeśli musi rozwiązać jakieś tam problemy, dojść jak coś zrobić, znaleźć samodzielnie rozwiązanie. A na wszystko dlatego, że ma czas, dlatego, że nigdy nie kończy lekcji po 13.30, zazwyczaj o 12.30 i po tej godzinie oczywiście nie ma do odrobienia żadnych zadań domowych.


czwartek, 29 września 2011

I zgodnie ze wskazówkami diabła stworzono szkołę

Na blogu Latające Przedszkole znalazłam fajny tekst, który oddaje także moje myśli o instytucjonalnej szkole, która niestety nie może dać dzieciom tego, co jest zgodne z ich naturą, bez względu na to jak bardzo oddani będą nauczyciele danej szkoły. A to wszystko dlatego, że system szkolny nie jest zgodny z psychiką dziecka. A teraz ten tekst

I zgodnie ze wskazówkami diabła stworzono szkołę. 
Dziecko lubi przyrodę: umieszczono je więc w zamkniętych salach. 
Dziecko lubi wiedzieć, że jego działalność służy czemuś: zrobiono tak, żeby jego aktywność nie miała żadnego celu. 
Lubi się ruszać: zmuszono je do bezruchu. 
Lubi oglądanie i posługiwanie się różnymi przedmiotami: nauczono je obcować z ideami. 
Lubi pracować rękami: pozwolono mu pracować tylko mózgiem. 
Lubi mówić: skazano je na milczenie. 
Pragnęłoby rozumować: kazano mu uczyć się na pamięć. 
Chciałoby poszukiwać wiedzy: podano mu ją gotową. 
Pragnie odczuwać zapał: wymyślono kary.

 A. Ferrière

środa, 21 września 2011

Czesław Miłosz a ED

Co ma wspólnego Czesław Miłosz z ED?

Z pewnym zdumieniem przeczytałam dzisiaj w podręczniku do języka polskiego dla II klasy gimnazjum jego wypowiedź dotyczącą jego własnej edukacji. Przeczytajcie sami:

"Ja nigdy nie chodziłem do żadnej szkoły podstawowej [...], matka mnie nauczyła czytać, pisać. Potem chodziłem do jakiejś nauczycielki, która mnie przygotowała do egzaminu do gimnazjum (chodzi o gimnazjum przedwojenne, nie dzisiejsze - przypis mój). Od razu zdałem egzamin."

No proszę - chyba można Miłosza zaliczyć do absolwentów Edukacji Domowej, prawda?

niedziela, 18 września 2011

Zjazd ED dla Mazowsza

Po raz kolejny rodzice edukujący swoje dzieci w okolicach Warszawy będą mogli się spotkać i wymienić doświadczeniami. Oczywiście Ci, którzy mieszkają dalej także mogą jeżeli chce im się dojeżdżać. 

A teraz potrzebne dane jakie w sieci zostawili organizatorzy:
Kiedy: 15 października, sobota, od 10:00 do 18:00.

Gdzie: dom Jerzego i Agnieszki Potockich w Józefowie, szczegółowy adres podamy później :)

Kto: Rodzice i dzieci, wszyscy uprawiający ED i zainteresowani tą formą edukacji z Warszawy i okolic, a jak ktoś chce z daleka, to też zapraszamy! :)

Jak: w domu i ogrodzie, z kubkiem czegoś ciepłego, na wesoło. Wspólne zabawy z dziećmi i wykłady tych, którzy chcieliby podzielić się swoimi doświadczeniami. Inspirująco. Integracyjnie. Socjalizacyjnie ;)

Z czym przyjechać: z ciastem, przegryzkami, napojami, mlekiem, kawą, herbatą, cukrem, kanapkami i ogólnie pojmowaną wałówką - organizatorzy postarają się zrobić coś ciepłego z gara, żebyśmy nie opadli z sił.

Program tworzymy wszyscy razem. Ja (Dorota K.) chciałabym opowiedzieć Wam jak zwykle o mocy gier planszowych w edukacji domowej (mamy nowe :). Inni? Czekam na zgłoszenia tematów :)

Spotkanie pod patronatem Stowarzyszenia Edukacji w Rodzinie.

Zapraszamy!

Więcej informacji zapewne pojawi się niedługo na facebook'u

piątek, 16 września 2011

Polski gimnazjalista o ED

Fajny tekst znalazłam na stronie Danusi Borys - tekst napisał jej syn Krzysiek, gimnazjalista, który przez jakiś czas był edukowany w domu i który marzy, aby do tego powrócić.

Kółko fotograficzne

Zapisałam Agatkę na kółko fotograficzne do Pałacu Kultury (to taki wysoki budynek w centrum Warszawy ;). Niestety z powodu choroby na pierwsze zajęcia nie mogła pójść. Wczoraj pojawiła się tam po raz pierwszy. Dzieciaki miały zajęcia w ciemni - bawiły się papierem i odczynnikami. Efekty pracy Agi są bardzo ciekawe. I chociaż "normalnych" zdjęć już się nie robi w ten sposób, to dla niej jest to interesujące, że tak też można, że jakiś płyn powoduje zmianę koloru papieru itd. Zajęcia odbywają się raz w tygodniu przez 2 godziny i 15 minut (co oznacza 3 godziny lekcyjne). Koszt zajęć to 150zł na semestr - więc do wytrzymania. Właściwie to chciałam, aby Aga zapisała się na więcej zajęć, aby poznawała ludzi i pasjonatów itd. Ale uparła się, że te jedne jej wystarczą. Może ma rację - niech się skupi na jednej rzeczy.

środa, 14 września 2011

Autostopem ku dorosłości

W internecie pojawiła się kolejna książka o edukacji domowej. Książka jest zatytułowana Autostopem ku dorosłości, a jej autorką jest pani Anna Galant, której syn już ukończył "edukację domową", która jednak w wielkiej mierze była stricte domowa, a bardziej autostopowa, czy podróżnicza. Książkę za zgodą autorki można sobie pobrać za darmo korzystając z linku.

wtorek, 13 września 2011

Odkrycie

Odkryłam coś bardzo banalnego odnośnie ED, coś o czym wszyscy, którzy zetknęli się z edukacją domową na pewno wiedzą. Otóż bez względu na to jakie metody nauczania przyjmiemy, bez względu na to jakie motywacje kierowały nami, aby nasze dzieci uczyły się w domu - żadne z tych dzieci nie uczy się dla ocen. To jest niesamowite. Bo przecież szkoły są tak ustawione, że niewiele dzieciaków tak funkcjonuje. Większość uczy się dla ocen właśnie - czyli albo, aby otrzymać dobrą ocenę, albo po to, aby nie otrzymać złej. A tutaj proszę, przez większość część roku jest dokładnie odwrotnie.

poniedziałek, 5 września 2011

Początek roku szkolnego

Początek roku szkolnego zdecydowanie nam nie wyszedł. Co prawda miałyśmy "przegląd podręczników" i nawet Aga ustaliła w jakiej kolejności będzie się uczyć przedmiotów "blokowych", ale zaraz po tym złapała anginę i teraz leży grzecznie w łóżku, co w połączeniu z zaplamionym gardłem wskazuje, że nie ma tutaj żadnej symulacji. W każdym razie dzisiaj i pewnie jutro jej odpuszczę. W środę zobaczymy jak będzie się czuła. Może skubniemy coś edukacyjnego. 

Jeżeli chodzi o nasze plany na ten rok, to zamierzamy pracować podobnie jak w poprzednim roku. Czyli niektóre przedmioty są roczne (j.polski, angielski, niemiecki, matematyka) inne są prowadzone blokami - czyli jeden przedmiot przez kilka tygodni, a zaraz potem egzamin, po egzaminie zaczynamy następny przedmiot itd.(tutaj mamy: historię, chemie, WOS, biologie, geografię i fizykę) oraz informatykę, którą będziemy robić równolegle z przedmiotami rocznymi, ale na pewno skończymy kilka miesięcy przed zakończeniem roku szkolnego.

Ponadto zapisałam Agę do Pałacu Młodzieży na fotografię. Chciałam jeszcze na jakieś inne, ale Aga się uparła, że absolutnie sobie innych dodatkowo nie życzy. Ok, niech się skupi na tym co lubi. Zapisy niby były przez 2,5 dnia, ale już po godzinie na zajęciach z fotografii nie było miejsc. Przypuszczam, że na wiele innych zajęć miejsca także szybko się skończyły. Ale nam się udało, byłyśmy prawie na początku. 

Poza tym Agusia zaczęła rysować mangę. Kupiłam jej książkę uczącą jak to robić, blok i odpowiednie ołówki i pisaki. Na razie jest pełna zapału. 

Zamierzam także codziennie z nią ćwiczyć. Ja jestem za gruba, a Aga ma kłopoty z kręgosłupem. Więc będziemy ćwiczyć razem. I mam nadzieję, że nam się to uda. Obie na tym skorzystamy.

Ania już jest w szkole w Gdyni. Odwieźliśmy ją dopiero w sobotę - nie mieliśmy możliwości wcześniej. Sama nie bardzo mogła jechać, bo jak tu zabrać taką ogromną ilość rzeczy jaką człowiek potrzebuje do życia. Z kocem, pościelą i poduszką włącznie, nie mówiąc o książkach, zeszytach, kubkach, żelazku itd. Od razu wpadła w szkolny wir, bo okazało się, że przez te dwa dni zaplanowano już sprawdziany (z pierwszej klasy) i "duże" zadania domowe oraz lekturę, na którą ma dwa dni, bo już w poniedziałek zaczynają. Z jednej strony cieszę się, że jest w szkole o tak wysokim poziomie (w ubiegłym roku mieli 2 miejsce w Polsce jeżeli chodzi o maturę obowiązkową i 1 jeżeli chodzi o dodatkową), ale z drugiej strony jestem przerażona tym strasznym wyścigiem szczurów, jaki tam obserwuję i w którym Ania bierze udział (chociaż ona na szczęście stara się dystansować od rywalizacji z kolegami).

wtorek, 30 sierpnia 2011

Warto przeczyt;ać

Autorka bloga "Nauka i pasja" zamieściła bardzo dobry tekst na temat warunku jakie powinni spełniać rodzice, aby uczyć w domu. Bardzo dobry tekst, dlatego go polecam.


niedziela, 28 sierpnia 2011

Pomóżmy Hiszpanom

Na blogu "Pionierzy edukacji domowej" znajduje się apel o pomoc hiszpańskiej rodzinie, która zamierza edukować domowo swoje dzieci. Pomoc ma polegać na wysłaniu listu poparcia dla tej rodziny, która na początku września stanie przed sądem właśnie w tej sprawie. Adres i przykładową treść listu można znaleźć na ww.stronie.

piątek, 26 sierpnia 2011

Wybór szkoły

Rok szkolny już za progiem, a my? Jak zwykle u nas wszystko jakieś takie niezaplanowane - a ja tak kocham planować. W każdym razie jeszcze do przedwczoraj, nie wiedziałam do jakiej szkoły zapiszę Agatkę, czy też może zostanie w szkole, w której byliśmy do tej pory. W szkole tej, w Gorzowie Wlkp., nie było nam źle. Wręcz przeciwnie, spotkaliśmy tam się z ogromną życzliwością. Ale niestety szkoła ta jest zbyt daleko od Warszawy więc zaczęłam szukać szkoły tutaj na miejscu. Nie będę opisywać perypetii ze szkoła, z których zrezygnowałam już na samym starcie (a to miały strasznie wysokie wymagania odnośnie wyników egzaminów, a to zażądały bardzo wysokiego czesnego, a to jakieś inne dziwne wymagania). W każdym razie stanęło na tym, że złożyłam podania o ED do trzech szkół. Jedna w Nowej Iwicznej, druga lokalna na Ursynowie i prywatna szkoła "Kolorowy Czas". Dlaczego aż tyle szkół? Ano dlatego, że chciałam mieć szkołę życzliwą, ale jak najbliżej miejsca mojego zamieszkania (które znowu się zmieni ;). Aby Aga mogła korzystać ze szkoły, a także, aby dojazdy na egzamin nie były zbyt kłopotliwe. Nowa Iwiczna jest pod Warszawą, jesteśmy w trakcie kupowania własnego kąta, właśnie w tej miejscowości. Ale niestety, wbrew naszym oczekiwaniom, nie uporamy się z finalizacją transakcji do końca sierpnia, a niestety ze względu na ilość dzieci w szkole, gdzie na 300 miejsc, mają 700 uczniów, dyrekcja wymagała ode mnie zameldowania. 1 września na pewno nie będziemy go mieli, i z tego powodu szkoła ta odpadła. 

Odpadło też gimnazjum "Kolorowy Czas". Nie będę ukrywać, że szkoła ta miała najbardziej kuszącą propozycję dla rodziców uczących w domu. Niestety okazało się, że z formalnego punktu widzenia ta szkoła.... nie istnieje, przynajmniej na razie. Użyłam tego zwrotu dlatego, że szkoła po prostu nie została przez MEN wpisana do rejestru szkół, bo nie spełnili jakiś wymogów. Do dzisiaj nie dostali takiego wpisu, może w przyszłości dostaną, tego nie wiem. Ale panowie prowadzący tę szkołę, cały czas przekonywali mnie, że wszystko z prawnego punktu widzenia jest w porządku i już jest załatwione. Nie oceniam, czy robili to świadomie czy nie, ale niewiele brakowało, a obudziłabym się "z ręką w nocniku", bo właśnie tę szkołę wybrałam dla Agi. I co miałabym zrobić, gdyby tak okazało się np. w listopadzie, że niestety Agata nie figuruje w żadnej szkole mającej prawo prowadzić działalność edukacyjną na poziomie gimnazjum? Skrzywdziłabym swoje dziecko, ot co. Na szczęście dociekliwość jednej z mam, także zainteresowanych tą szkołą, kazał jej wykonać kilka telefonów i do kuratorium i do Ministerstwa. I okazało się, że póki co szkoła nie otrzymała stosownego wpisu, a nas uratowało przed fatalną decyzją.

Została nam więc jedna szkoła. Nasze rejonowe gimnazjum, ze względu na miejsce zamieszkania. Mające już doświadczenie z ED (niezbyt udane niestety). Może nie jest to szkoła moich marzeń, o ile w ogóle w Polsce taka istnieje, ale odczuwam w swoim sercu pokój i mogę już spokojnie myśleć o nowym roku szkolnym. Jakieś drobne formalności jeszcze trzeba załatwić, ale to już drobiazg.

Książki kupione, podstawa programowa rozpisana na ten rok. Przemyślenia jak pracować w swoim głównym zarysie też spisane (bo ja to jestem z tych, którzy muszą planować i to najlepiej na piśmie ;). Od przyszłego czwartku, spokojnie zabieramy się do roboty.

środa, 17 sierpnia 2011

GMO

Na stronie Alert Box można podpisać petycje do pana prezydenta, aby zawetował ustawę o nasiennictwie, wprowadzającą tylnymi drzwiami GMO. Można też przeczytać, dlaczego takie kraje jak Niemcy, Francja czy Szwecja, zatrzaskują drzwi przed GMO.

Link do petycji jest tutaj
Link do wyjaśnienia o co chodzi jest tutaj

niedziela, 31 lipca 2011

Zielona Warszawa


Po kilku miesiącach mieszkania w Warszawie odkrywam, że jest to miasto parków, skwerów i zieleni (doliczyłam się 60 parków, nie licząc skwerów czy prawego brzegu Wisły). Powoli je odkrywam. W zeszłym tygodniu byłyśmy z Agatka w Parku Ujazdowskim. Park niezbyt duży, ale cudowny, zadbany i taki "klimatyczny". Chociaż niech nikogo nie zwiodą zdjęcia, który sugerują, że jest to oaza spokoju. Niestety nie jest - w parku bardzo mocno słychać miasto, jakby nie było znajduje się w Śródmieściu (między Alejami Ujazdowskimi a Trasą Łazienkowską). Ale i tak moim zdaniem jest piękny.





Razem z Markiem odkryliśmy też piękno Pole Mokotowskiego. Bardzo duży teren (ponad 68ha), pięknie wyrzeźbiony (podobno jest to dzieło człowieka, nie natury), znajduje się zaraz obok stacji metra o wdzięcznej nazwie "Pole Mokotowskie" - bo jakże inaczej ma się ona nazywać. Park nie jest aż tak dopieszczony jak Ujazdowski, ale w przeciwieństwie do tamtego jest na tyle duży i zadrzewiony, że wygłusza hałas miasta.