środa, 18 czerwca 2008

Wspinająca się woda

Zrobiliśmy z Agatką kilka doświadczeń pokazujących jak woda, która zazwyczaj spływ na dół, potrafi w bardzo cieniutkich, kapilarnych wręcz, rureczkach wspinać się do góry.
Pierwsze doświadczenie polegało na włozeniu łodygi selera naciowego do kolorowej wody. Pierwsza próba tego doświadczenia była nieudana, a to dlatego, że kolorową wodę przygotowałyśmy przy korzystając z farbek plakatowych.
Image Hosted by ImageShack.us
Ale to nie był dobry pomysł , ponieważ pyłek z farbek pozatykał cieniutkie naczynka w łodydze selera i woda nie mogła się wspianać.
Na drugi dzień kupiłyśmy wiec atrament, który w czystej postaci wlałyśmy do jednej szklanki, do drugiej wlałyśmy resztę barszczu z obiadu. I tym razem wyszło. Kolor listków zabarwił się na niebiesko i czerwono, chociaż wyrastały z tej samej łodygi.
Image Hosted by ImageShack.us
Przeciełyśmy łodygę i zobaczyłyśmy kolorowe kropeczki - przekroje naczyń kapilarnych.
Drugie doświadczenie było prostsze. Wyciełyśmy z papieru kwiatka i zagiełyśmy płatki do środka i włożyłyśmy do wody. Kiedy środek nasiąknął wodą, płatki rozchyliły się.
Przez przypadek zaobserwowałyśmy wspinanie się wody robiąc inne doświadczenie: Pewnie każdy z nas je kiedyś robił. Na słoiczku z wodą naciągnięta jest gaza, na której leżą różne nasiona fasoli. Doświadczenie służy obserwacji rozwoju rośliny. Ale myśmy zaobserwowały coś jeszcze. Mianowicie dookoła słoiczków cały czas było pełno wody. Skąd się wzięła? Podeszła w góre wspinając się po gazie.
Zjawisko to bardzo często stosuje się w domach, gdy mamy zamiar gdzieś na krótko wyjechać. Stawiamy butelkę z wodą, do niej wkładamy jeden koniec sznurka, drugi umieszczamy w doniczce. Tak przygotowane automatyczne podlewanie naszych roślin, też wykorzystuje zjawisko "wspinania się wody".
Oczywiście sama nie wymyśliłam tych doświaczeń (nie jestem osobą zbyt twórczą). Skorzystałm z encyklopedii doświadczeń Larousse, którą kilka lat temu kupił Marek dla naszej starszej córeczki Ani. Książka przez te kilka lat stała bezużytecznie u Ani na półce - a teraz wróciliśmy do niej. Bo nie ma jak doświadczenie w poznawaniu świata.... Tak twierdzi Marek, który z wykształcenia jest fizykiem - i właśnie zajmował się fizyką doświadczalna.
Tak więc raz na jakiś czas na tym blogi pojawiać się będą sprawozdania z naszych doświadczeń z różnych dziedzin przyrodniczych. Generalnie będę korzystać z tej encyklopedii, którą mamy (uważam, że jest świetna), ale przecież nie ma znaczenia z jakiej książki się korzysta, ale to że razem z dzieckiem wykonujemy jakieś doświadczenie i oczekujemy efektów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz