czwartek, 30 kwietnia 2009

Różnorodne wątpliwości związane z ED - cz.2

W szkole łatwo o konflikty, różnice, a w życiu dorosłym też sa one na porządku dziennym, wiec szkoła daje pewna wprawkę w poznawaniu ludzi, radzeniu sobie z różnicami.
W domu też łatwo o konflikty. Ale w domu panują zasady i dziecko będące w konflikcie w domu jest uczone jak sobie z tym konfliktem radzić, jak przebaczyć bratu czy siostrze, czy nawet mamie i tacie. W szkole tego nie ma. Niby są nauczyciele i wychowawcy, ale np. szkoła moich córek to wielka szkoła. Dzieciaki mają czas na to, aby się ze sobą ścierać jedynie na przerwach, potem wchodzą na lekcje i tam zaczyna się….. edukacja przedmiotowa. Ilu wychowawców wie o konfliktach swoich uczniów? Ja akurat wiem, ale w mojej szkole po odejściu maturzystów jest razem 42 uczniów, a w klasie 12. Ale w takiej normalnej szkole? A nawet jeśli wiedzą to nie mają czasu tym się zająć indywidualnie bo „pchają program do przodu”, bo klasa liczy 30 osób i nie można zabierać czasu większości uczniów by pomóc mądrze tej dwójce, czy trójce w rozwiązaniu ich konfliktu. Poza tym jestem przekonana, że zanim wyśle się żołnierza na wojnę najpierw należy go przygotować. Nie znam rodziny ED, która by totalnie chroniła swoje dzieci przed światem, nasze dzieci stykają się z tym światem zewnętrznym cały czas, ale chciałabym, aby moje dziecko zetknęło się z jego brutalnością wtedy kiedy będzie już ukształtowane, wystarczająco silne i znające swoją wartość. Coś jak młody kierowca, który uczy się jeździć – niby sam prowadzi samochód, ale obok ma nauczyciela, który ma także pedały pod nogami. 

Szkoła daje pewna wprawkę w poznawaniu ludzi.
Nie mogę zgodzić się z tym zdaniem. Są dwie instytucje, że tak je nazwę mono-wiekowe: jedną jest szkoła, a drugą wojsko. I w obydwu bardzo łatwo o różnego rodzaju patologie. Szkoła daje wprawkę w poznaniu takich samych, niedojrzałych istot, jak nasze dziecko. W normalnym życiu jest inaczej. Tak jak napisała mama zadająca to pytanie – chodzi o poznawanie różnic. Tak, z tym się całkowicie zgadzam. Więc spójrzmy na inne grupy poza dwoma wymienionymi wyżej. Są one wewnątrz różnorodne np. co do wieku i dojrzałości. Chcę, aby moje dziecko przebywało w takich grupach, gdzie starsi pomagają młodszym, są dla nich wzorem, a młodsi próbują nie zawieść tych starszych. Aga jest w takiej grupie na gimnastyce korekcyjnej. Naprawdę rewelacja. 
Poza tym w szkole czasu na relację z innymi jest naprawdę niewiele – bo przecież trudno zbudować relacje na króciutkich przerwach, a na lekcjach naprawdę nie ma na to czasu – tam się realizuje program.
Powtórzę się: Dzieci edukowane w domu nie są zamknięte na innych ludzi – mają przyjaciół na podwórku, wśród dzieci znajomych rodziców, chodzą na dodatkowe zajęcia, znają się z dorosłymi sąsiadami, czy z paniami w pobliskim sklepie. Znają panią w bibliotece, a Agatka zakolegowała się z panem w sklepie zoologicznym. Całe, duże spektrum różnorodnych ludzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz